niedziela, 18 września 2011

Bolków trip :)











25 czerwca pojechałam na 2ga wyprawę na stopa. Miał być 1 dzień a wyszło 5... To były moje najlepsze wyjazdowe wakacje :)
Zaczęło się od wygrania w Radio Wrocław biletów na Puchar Świata w jeździe konnej w Strzegomiu. Wygrałam 4 2 dniowe wejściówki.
Pojechaliśmy tam w Sobotę z Izą i Rafałem.
Impreza ciekawa, ale jak ktoś nie jest koniarzem, to po 10 min. będzie miał dość.
Ogólnie fajne doświadczenie ale szybko wymiękliśmy.
Po jakimś czasie pożegnaliśmy się ze znajomymi i ruszyliśmy dalej na stopa.
Zahaczyliśmy o ogród Zamku w Morawie a potem złapaliśmy stopa do samego Strzegomia. Ponieważ mamy niesamowite szczęście trafiliśmy na ojca z 2ma córkami, którzy wracali z tej samej imprezy i podwieźli nas na sam dworzec PKS. Tam mieliśmy do wyboru 2 opcje - Jelenia Góra lub Bolków. Pierwszy przyjechał Bolków. Ponieważ byliśmy już ledwie żywi ledwie znaleźliśmy jakieś lokum i do niego doczłapaliśmy. Następny dzień zwiedzaliśmy zamki, Świny i Bolków, i tu znów mieliśmy niesamowite szczęście trafiając na promocyjny, darmowy dzień bez biletów :D
Wcześniej byliśmy w Świnach gdzie powstała cała masa fajnych i niesamowitych zdjęć.

Bardzo dużo się wtedy zdarzyło.

2 kwatery w ciągu 3 dni. Obie po tańszej cenie, w 2giej, dostaliśmy droższy pokój w cenie tańszego, a na pożegnanie darmowe mapy Bolkowa i okolic, pocztówki i przypinki :)
Ludzie jednak są dobrzy.

W między czasie była zupa koperkowa za 3 zł. w barze mlecznym, pół dnia pod bankomatem czekając na przelew (który nie przyszedł) do kuzyna Michała, który wspomagał finansowo nasza wyprawę :P
Czipsy i soczki na schodach sklepu przy drodze.
A co dzienne porcje różnego rodzaju lodów przetrzebiły całkowicie nasz skromny budżet wycieczkowy.
Z Bolkowa złapaliśmy stopa do... Kamiennej Góry.
Zatrzymał się nam polski Amerykanin pochodzący z okolic Bolkowa.
Całą drogę opowiadał o swoich podróżach i mieszkaniach, które posiada w Stanach.
Podróż z nim klimatyzowanym autem przy 30 stopniowym upale byłą czystą przyjemnością :) Był nawet na tyle w porządku, że podwiózł nas niedaleko rynku.
Tam po krótkim spacerze zaczęliśmy szukać kolejnego noclegu...

Kasa od Michała nadal nie przychodziła...

Nie mieliśmy funduszy na noclegi ani na jedzenie...
Weszliśmy do najbliższej księgarni aby zobaczyć co tam mają ciekawego.
I gdyby nie pomoc ekspedientki nie mielibyśmy gdzie spać.
Miła Pani wyszukała nam na necie kwatery i zapisała numery tel.
Wyszliśmy z księgarni i zarezerwowaliśmy pokój przez tel.

Trafiliśmy znów w tę samą uliczkę, z której przyszliśmy.
I właśnie tam podeszłam do pierwszego lepszego Pana pytając o drogę.
Pan ten powiedział nam, że to daleko i na 2gim końcu miasta.
Ale oprócz wskazania drogi zaproponował nam jeszcze, że nas tam zawiezie... :)
Powiedział, że co prawda miał inne plany ale zrobi dobry uczynek :)
Zaprowadził nas do auta i zawiózł prawie na miejsce podając nam swój nr, tel. i adres, mówiąc abyśmy do niego dzwonili jeśli będziemy w potrzebie...
Wyszliśmy z auta i poszliśmy drogą w dół poszukać kwatery.

I tak trafiliśmy do Groß-Rosen w Kamiennej Górze....


Ciąg dalszy opowieści nastąpi... :P



Powyżej zdjęcia z samego Strzegomia i Morawy.
A reszta zdjęć wkrótce :P








.

sobota, 10 września 2011

środa, 7 września 2011

error



Rozładowała mi się bateria.
Pierwszy raz w życiu jestem tak wyczerpana, że ledwie chodzę.
Psychicznie i fizycznie.
Do tej pory w mniej lub bardziej trudnych sytuacjach dawałam radę. Czasem wisiałam na włosku, a czasem na linie.
Ale zawsze podciągałam się do góry i zawsze coś gdzieś mnie ciągnęło przed siebie.
Teraz lina zniknęła.
Jestem bezsilna.
Wczoraj pojawił się promień słońca.
Nie wiem co z niego będzie.
"Nie wiem, nie jestem pewnien czy..."
Może popchnie mnie ku dobremu, a może zostanę w bezładzie.
Zdaję się na los.


Człowiek jest w stanie znieść wiele. Czasem wszystko.
Ale gdy jest już pewien swojej ogromnej siły i energii, a coś nagle mu ją zabierze lub postawi przed faktem jej utraty, wówczas zaczyna wątpić.
W swoją siłę, w świat, w ludzi, w życie.
W siebie.

Na swojej drodze spotykamy różnych nauczycieli.
Kiedyś już o tym wspominałam.
Przez całe nasze życie przewijają się ich setki, czasem tysiące.
Musimy tylko umieć widzieć jaka jest ich rola i że są oni po to by nam pomóc.
Żeby nas odpowiednio poprowadzić.
Ale to do nas należy ostateczna decyzja czy wybierzemy drogę jaką nam pokazują.


W pon. przeprowadziłam bardzo długą rozmowę z mamą mojej koleżanki.
Ona była moim kolejnym nauczycielem.
Dzięki niej wiem, że czasami dobrze robiłam.
Że bycie wdzięcznym za to co się ma to coś, co daje nam poczucie spełnienia i możność życia dalej, jest czymś niesamowicie ważnym. Napędzającym naszą machinę.
Spędziłyśmy kilka godz. przy kawie.
W pewnym momencie dziwnym zbiegiem okoliczności weszłyśmy na temat "sekretu".
Pani Ewa wyciągnęła książkę i powiedziała, że dostała ją od przyjaciółki, która jest chora na raka. Która walczy.
Na stronie tytułowej widnieje dedykacja, pozwolę sobie ją przytoczyć, bo dzięki niej otwierają się umysły:


Ewuniu
bądź zawsze młoda w myślach...
i bądź wdzięczna.

Wrocław 17 luty 2008 r.


Nie wiem czy ta osoba nadal żyje, ale wiem że zgłębiła tajemnicę tego świata.
Że wszystko co posiadamy bierze się z wdzięczności.
Łącznie z naszym szczęściem i miłością.
Bo gdy nie jesteśmy wdzięczni za to co do tej pory dostaliśmy i za to co mamy obecnie, to nie będziemy szczęśliwi.
To nie dostaniemy więcej.
To nie będziemy otwarci na nowe możliwości.
To świat zepchnie nas w szary kąt, gdzie jest pusto, zimno i źle.

Dziękuję Pani Ewo za tyle dobroci.


Moja bateria jest pusta.
Zaczyna ładować się od nowa.
Trwa to na tyle wolno, że nie jestem w stanie unieść widelca i poczuć smaku tego co jem.
Wszystko dzieje się poza mną.
Już nie ode mnie zależy czy się naładuje czy nie.
Nie mam na nic wpływu.
Mogę jedynie patrzeć na siebie z boku.

Tak jest łatwiej.

Chce mi się płakać, ale nic na to nie poradzę.


Nie mam siły na ciągłą walkę ze światem.
Może z perspektywy widza będzie mi lepiej...



.

piątek, 2 września 2011

termin ważności




Życie jest czasem przeterminowane.
Niby z wierzchu i w środku wydaje się, że wszystko jest ok.
Ale w którymś momencie dostajesz znak, że minął termin ważności.
I albo skaczesz z mostu albo zjadasz to co masz.
Jak skoczysz, to masz szansę przedłużyć termin ważności o jakiś czas lub bezterminowo.
Zależy to od odpowiedniej współpracy.
A jak zjesz to co masz, lub całkiem zrezygnujesz z tych 2 opcji, to tylko poczujesz niesmak, przede wszystkim wobec siebie samego.
Bo w którymś momencie zauważysz, że zabrakło Ci odwagi.
A jak brak Ci odwagi, to tak na prawdę nie masz po co żyć.
Bo świat jest tylko dla tych, którzy nie boją się walczyć z tym co im daje życie.
A ono robi co chce.
Raz daje Ci tęcze i kolory, innym razem szaro-bure mazie, które wydają Ci się beznadziejne...
"Wydają" dobre słowo.
Wydają, bo tak na prawdę, to tylko od Ciebie zależy czy coś będzie kolorowe i dobre, czy nie. Od Twojego spojrzenia na to, od twoich gestów, słów i czynów.
2gi człowiek choćby przeniósł dla Ciebie i górę, nie będzie miał wpływu na Twoją niemoc wobec samego siebie.
Najgorsze co można zrobić, to nie podejmować walki i uciekać gdzieś na bok, gdzieś gdzie wydaje Ci się, że będzie lepiej.
Bo czasem spadasz z deszczu pod rynnę.
Bo czasem człowiek tak na prawdę nie potrafi docenić tego co ma.
Wydaje mu się że jest nieszczęśliwy, bo jedna, druga czy trzecia sprawa układa się nie po jego myśli.
Ale to jest błędny sposób myślenia, bo chwile zwątpienia przytrafiają się każdemu.
I każdy człowiek ma do nich prawo.
Ale tylko od niego zależy czy te jego chwile nie zniszczą jego samego i jego bliskich.
Czasem trzeba się dla kogoś poświęcić, czasem trzeba zrobić coś czego się nie chce, czego się nie lubi, żeby potem było dobrze. Aby późniejszy czas przyniósł nam to czego pragniemy, spokój i zadowolenie.
Czasem prosimy kogoś by się zmienił, dostosował, lub mniej starał, nie poświęcał dla nas, bo wydaje man się to niepotrzebne, nic mylnego.
Może ta druga osoba właśnie tego potrzebuje?
Starania się.
Miłość właśnie na tym polega, na staraniu się, walce, poświęceniu, dostosowaniu do potrzeb 2giej osoby.
Bo nie mamy prawa prosić nikogo o te zmiany nie dając od siebie nic w zamian.
Nie dając tego samego.
Bo istota szczęścia leży po 2 stronach.
Tworzymy je po połowie.
Mamy taki sam wkład i tak samo powinniśmy się mu poświęcać.
I w równym stopniu o nie walczyć.
Nie pozwalać, by robiła to tylko jedna osoba, bo wpędzamy ją w dół czarny, nieprzegnany.
Doceniajmy bliskich i cieszmy się z ich drobnych gestów i dużych uczuć.
Bo dają je nam, bo nas wybrali. Właśnie po to by się nimi dzielić.

Szczęście to duże słowo. Tak jak Miłość.
Miłość nie mija. Albo jest albo jej nie ma.
Jak jest, trzeba ją trzymać z całych sił, bo drugiego takiego szczęścia nie znajdziemy.
Tak samo jest właśnie z tym całym Szczęściem.
A jeśli jest Miłość, to jest i szczęście. To największe, nieporównywalne z niczym innym.
Trzeba tylko umieć je dostrzec i nie pozwolić żeby zwykłe codzienne sprawy nam je przysłoniły.
Bo one są i zawsze będą.
Czy jest się razem, czy osobno.
Od życia i od nich się nie ucieknie.
Przenosząc się z miejsca na miejsce pogarsza się jedynie swoją własną wewnętrzną sytuację, sprawia się, że wszystko dobre, co nas do tej pory spotkało, ulatuje.
Czasem szybciej, a czasem powoli.
Obumiera.
Samo z siebie.
Umieramy my sami.
Dlatego jeśli kogoś spotkał ten jeden jedyny dar, którego niektórzy ludzie nie są w stanie uświadczyć czasem przez całe życie, trzymajmy go z całych sił i nie wypuszczajmy pod żadnym pozorem.
Bo nigdy więcej go nie odnajdziemy.
Jeśli ktoś ciągle chce poprawiać swoją sytuację, nie widząc, że jest dobra, nie dostrzegając w niej tego co pozytywne, tego, że na prawdę jest szczęśliwy, wówczas traci on samego siebie.
I choćby uciekł na koniec świata, przed sobą samym nie zdoła się schować.
Bo brak szczęście tak na prawdę siedzi w naszych własnych głowach.
Cieszmy się więc tym co mamy, bo bardzo szybko i bardzo łatwo możemy to stracić, na własne życzenie. Na własne widzimisię. Przez nasze własne kaprysy, nasze własne przyzwyczajenia.
Trzeba po prostu nauczyć się pokory dla życie i tego co ona nam daje. Umieć to przyjmować, umieć walczyć i nie cofać się, nie rezygnować zbyt szybko.
Trzeba mieć pokorę dla ludzi i dla tego co oni nam dają i co wnoszą w nasze życie.
Trzeba umieć szanować potrzeby innych, a nie tylko swoje.
A to wszystko wymaga czasu. Nie da się tak hop-siup.
Każdy ma w życiu swój czas, w którym zaczyna się życie.
Dla jednych jest to już dzieciństwo, dla innych koniec liceum, a jeszcze inni zaczynają żyć nawet dopiero po 30stce..
Czasem spada to na nas znienacka, a czasami na naszą własną prośbę...
Jako ludzie musimy być konsekwentni wobec swoich słów i czynów.
Bo czasem ranimy nimi do żywego swoich bliskich.
Tych, którzy oddali by za nas swoje życie.
Którzy nas kochają, potrzebują, szanują i wspierają.
Którzy są z nami szczęśliwi. A my tego nie doceniamy, bo nagle coś nam się nie spodobało... coś, co tak na prawdę w skali całego życia, nie ma żadnego znaczenia.
Wiem, że jeśli się kogoś kocha, to stać nas na największe poświęcenie.
Bo na tym to polega.
I nie jest to jakieś ogólne ludzkie prawo.
To prawo wszechświata i szczęścia.
To prawo nas samych. Naszego sumienia.
Potrzeby są różne. Zmieniają się z dnia na dzień.
Jednego dnia potrzebujemy czegoś, a innego wydaje nam się to zupełnie dziwaczne i niepotrzebne.
Musimy umieć się przystosować, do tego, że życie się zmienia, że my się zmieniamy.
Zmieniają się nasze myśli, uczucia, ciało.
WSZYSTKO IDZIE DO PRZODU.
I nie znaczy to, że zmienia się na gorzej, jest po prostu inaczej.
Czasami trzeba trochę cierpliwości i przeczekania, żeby było lepiej.
Czasami trzeba się wczuć w drugiego człowieka, żeby przestać myśleć tylko o sobie samym i o swoich wygórowanych i wymyślonych pragnieniach.
Miłość, empatia i zrozumienie zamiast samolubności i ucieczki.
To jest to, co podnosi ludzi do góry. Powoduje uśmiech i chęć do życia.
Radość z siebie samego i z drugiej osoby.
Zadowolenie i spokój wewnętrzny.

Uciekając do nowego, co na pierwszy rzut oka może nam się wydawać lepsze, niszczy nas samych.
Burzymy swój wewnętrzny spokój.
Sami sobie fundujemy chaos i zniszczenie.
Na własne życzenie.

Sami w sobie niszczymy naszą wrażliwość, naszą ludzkość i naszą Miłość...
Z własnej głupoty.
Bo nie potrafimy chwilę poczekać, i powalczyć.



Doceniajmy, to co mamy i kogo mamy, dla siebie.
Tak po prostu.




.

cztery litery



czasem jest źle...
a czasami nie...


.

piątek, 26 sierpnia 2011

I pomyśl, że...



Czasem rodzimy się, a czasem umieramy.
Czasem ktoś nas kocha, a czasami nienawidzi.
Czasem ktoś tęskni gdy nas nie ma, a czasami nawet nie zauważa naszego braku.
Czasem podejmujemy ważne decyzje, a czasami zupełnie nie chce nam się nawet o nich myśleć.
Czasem błądzimy, a czasami odnajdujemy drogę.
Czasem się boimy, a czasami odważnie skaczemy w ogień.
Czasem myślimy, a czasami wyłączamy rozum.
Czasem żyjemy, a czasami tylko udajemy.

Każdy ma jakiś czas. Czasem dobry, a czasem nie. Czasem ma go mało, a czasami za dużo.
Wszystko zależy od niego jak go wykorzysta.

Czasem mi się nie chce.
Tak po prostu.
A czasami mogę przenosić góry.

W końcu jestem tylko człowiekiem i mam prawo próbować, "popełniać błędy i naprawiać je..."
Tylko jakoś z niego nie korzystam...







.

środa, 17 sierpnia 2011

Szczęśliwa



Dawno mnie tu nie było...

Nawet nie mam czasu zajrzeć i przypomnieć sobie jak wygląda ten mój blog.
Natłok zdarzeń i wydarzeń.
Obowiązków.

8.08.2011 przeprowadzka na Szczęśliwą.

Pierwszego dnia, jeszcze na walizkach, pojawiła się tęcza.

Kiedyś oglądałam pewien film, do którego zaglądam jak tylko najdzie mnie ochota.
Była tam taka scena, gdzie Ralph Fiennes obejmuje Juliette Binoche, stojąc na usłanym kamieniami pustkowiu. Trzyma ją w ramionach i mówi, że gdy ta się odwróci i ujrzy pochmurne niebo, takie będzie jej życie, lecz gdy niebo będzie słoneczne, jej losy również takie będą.
I ona się odwraca.... i widzi nadchodzącą burzę.

Pierwsze co pomyślałam widząc za oknem tęczę, to ta właśnie scena.


Takie będzie nasze życie.
Mały zwiastun koloru, szczęście i radości.


Mieszkam tu już ponad tydz. a zdarzyło się więcej niż niejednym osobom przytrafia się w ciągu roku.


Bo przez cały czas bycia razem pędzimy do przodu nie zważając na wszystko co się w okół nas dzieje.
Czasem stajemy i zamyślamy się czy dobrze robimy, czy damy radę.
Chwile zwątpienia, to normalna sprawa.
Ale lepiej nie myśleć.
Iść do przodu w zaparte.

Czasem trzeba walczyć.
Iść odważnie do przodu i się nie cofać.
Nie rezygnować.
Podejmować ryzyko, naprawiać, budować.

 
Bo wszystko się uda.
Bo jest po co.
Bo jest powód.
Bo jest szczęście.






.

czwartek, 4 sierpnia 2011

idę spać.






Czasami mam dość.

Dość siebie, dość innych ludzi, dość myślenia, mówienia, robienia i planowania.
Bardzo rzadko, ale jednak.

Czasami czuję się przytłoczona wszystkimi sprawami.
Nie wiem już wtedy co jest mniej, a co bardziej ważne.
Wszystko urasta do rangi problemu, którym tak na prawdę nie jest.

Muszę czuć, że nie muszę. Że nie muszę myśleć i robić sama.
Wtedy robi się jaśniej i lżej.

Moje małe barki zginają się pod ciężarem wszystkiego.
Za małe.

Nie wiem co, jak, z czym, gdzie, kiedy.

Terminy gonią, ludzie czekają, obietnice tłamszą.
Cały czas w biegu i pośpiechu, żeby ze wszystkim zdążyć na czas.
Chcąc żeby wszystko było ok. żeby było dobrze.
Za mało kasy, za dużo wydatków.
Za mało czasu, za dużo planów.


Po prostu mi się nie chce.
Chcę się nie martwić, nie musieć i nie spieszyć się.
Wsiąść na rower i pojechać przed siebie.
Bez zmartwień.
Tak jak ostatnio.

Ale nie umiem uwolnić się od ciężaru przytłaczających mnie spraw.
Inaczej mnie wychowano i obrałam inną drogę.
Chciałabym żeby było mniej i łatwiej. Chociaż o połowę...
Kto by nie chciał.
Ale zawsze trzeba wszystko jakoś wypośrodkować.


To chyba dobra metoda...


Olewam obowiązki i idę spać.


Chyba ten jeden raz mogę?



.

środa, 27 lipca 2011

niedziela, 24 lipca 2011

Nobody said it was easy





spokój jest najlepszym lekarstwem.



"Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard"




.

piątek, 22 lipca 2011

wtorek, 12 lipca 2011

mniam mniam ;)


25 czerwca pojechaliśmy na 2dniowa wycieczkę na stopa...
Z 2 dni zrobiło się 5 wspaniałych dni...
Zdjęcie jest małą zapowiedzią większego wpisu :)

Ale nie o tym tutaj...
Szczegóły wycieczki już za kilka dni.

Ja tu dziś o tym piszę, że życie jest jak choroba.
Jak już złapiesz wirusa, tak trzyma Cię do końca życia.
Czasem poznajesz kogoś, kto choruje na to samo co Ty.
Patrzycie wtedy tym samym wzrokiem, w tym samym kierunku.
Zastanawiasz się w między czasie jak to możliwe, że do tej pory Twój wzrok widział tylko to co trudne, nieogarnięte, to co sprawia smutek, to co tak na prawdę powinno zostać zepchnięte w czarny kąt.
Czarny kąt pochłaniał Cię za bardzo, dominował nad Twoim umysłem i Twoimi pragnieniami.
Czy te pragnienia tak na prawdę były Twoje?
A może były tylko zwykłą ułudą. Rekompensatą za to czego tak na prawdę w życiu brakowało.
Może zastępowały prawdziwe szczęście.
Ludzie którzy ciągle szukają, są samotni, brakuje im uczucia i czują potrzebę bycia docenionym gubią się w marzeniach.
Potem mimo tego, iż zostały one spełnione, ciągle nie mogą wyswobodzić się z chęci posiadania czegoś co sprawi im przyjemność, co ułatwi im życie, co uczyni je barwniejszym. Ciepłym i żywym.
Ale TO już się stało.
Teraz pragnienia są już tylko kolorowym dodatkiem do tego co tak na prawdę jest najważniejsze.
Kleks na torcie ładnie go ozdabia, ale w rzeczywistości nie smakuje lepiej tylko dlatego, że ładnie wygląda.
Dzięki niemu jest po prostu bardziej kolorowo i obcowanie z tortem sprawia więcej przyjemności.





"Taki mały skrawek nieba sfrunął z nim na ziemię..."





.

wtorek, 5 lipca 2011

Zagórze na stopa :)









12 czerwca wyruszyliśmy na stopa w stronę południowo wschodnią.
Wycieczka rozpoczęła się przy Tąpadle. Stacja docelowa wyszła w trakcie jazdy...
Zagórze Śląskie.
Pierwsza nasza wyprawa na stopa udała się wręcz idealnie :)
W drodze mijaliśmy, grochówkę, nachyloną o 7 % drogę gdzie tocząca się butelka wody dotrzymywała nam kroku, w Modliszowie.
Młodzieniec będący pod wpływem, pragnący dotrzymać nam wycieczkowego kroku.
I wreszcie Złoty Las - niezwykle urokliwa trasa.
Las, droga po deszczu i muesli bananowe :)
I towarzystwo. Najlepsze jakie można sobie wymarzyć.
Jakiś taki inny las. Klimatem nie przypominający żadnego innego.
Dawno tak dużo nie chodziłam jak wtedy.... no może jeszcze Bolków trip ;) Tam to wiele więcej ;) ale szczegóły wyprawy będą później...

Sam pobyty w Zagórzu równie fajny.
Mili ludzie, którzy chętnie nas podwozili, pstrąg pieczony z ziemniaczkami i sosem czosnkowym w knajpie nad wodą, fajny nocleg koło domu, w którym straszy w Lubachowie k. Zagórza. Potem śniadanio-obiado-kolacja z michą smażonych pierogów i poranek na tamie z Zagórzu. Leżenie na tamie i liczenie baranków płynących po niebie.
Potem stop do Bystrzycy, Świdnicy i dom...

Dużo planów się wtedy urodziło.
Dobrych i miłych dla oczu, uszu i serca.


Takie kolorowe dobre życie.
Bezcenne.


Wszystko robię od nowa. Jakby tak popatrzeć wstecz, to czuję się jakbym przespała całe życie.
Budzę się i na pełnych obrotach lecę do przodu.
Rollercoaster gna bez zatrzymywania się.
Pędzi ulicą, bierze mnie w ramiona, unosi, wiruje i stawa znów na ziemię.
Ale ona już nie jest taka sama.
Jest miękka i przyjemna.
Nie trzymam już równowagi.



Chcę tak zawsze.



.

poniedziałek, 4 lipca 2011

It's such a perfect day





It's such a perfect day.



All these days with You... ;)



Niedługo dłuższe lub krótsze relacje z Naszych wypraw na Stopa :)
Zagórze, Strzegom, Bolków, Kamienna Góra....


W między czasie wdrażamy w życie nowe projekty.... ;)




...

piątek, 24 czerwca 2011

Archive Lights






W zeszłym tyg. wygrałam wejściówki na koncert Yaan Tiersen i Archive na Wyspie.
W niedzielę byliśmy na koncercie.
Fajna muzyka, klimat i przede wszystkim najlepsze towarzystwo jakie można sobie wymarzyć ;)
Nawet deszcz był fajny.
Po kiepskim dniu i beznadziejnej sobocie, taka rekompensata była jak najbardziej wskazana.
Przy okazji pozdrawiam Pana Obszarnego z Radio Wrocław, który kupił mój obrazek :P

Wczoraj wygrałam kolejne bilety...
Tym razem 4 bilety na Puchar Świata we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego :P w Morawie koło Strzegomia.
Wybieramy się tam z Pawłem, Izą i Rafałem.

W środę zrobiliśmy sobie 3 km. spacer otwartą przestrzenią w mega burzę... pioruny waliły ze wszystkich stron.
Takich jeszcze nie widziałam.
Dzień wcześniej romantyczne ognisko :P Pieczenie chleba ze śliwką, kiełbasy, 7daysa z czekoladą i sera. Do tego Monte i soczek :P
I niezapomniana jazda o 4 rano 7 km. na bagażniku roweru :D
Wrażenia - BEZCENNE :D


Zresztą jak wszystkie z Pawłem :)



Dostałam z góry 2gą szansę.
Nowe, lepsze życie.



:*



.

czwartek, 16 czerwca 2011

Blue Hole





Dziś mam wrażenie, że siedzę w czarnej dziurze.
Są czasem takie dni gdzie wszystko zwala Ci się na głowę i czujesz się beznadziejnie, mimo tego że jesteś szczęśliwy i ogólnie wszystko jest na dobrej drodze.
Nie cierpię takich momentów gdy wszystko w około przytłacza, a Ty nie masz na nic siły.
Mimo tego musisz wszystko zrobić, pozałatwiać, wywiązać się ze wszystkich obietnic i jeszcze otaczająca aura Ci nie sprzyja...
Ochota na bycie niesłowną i rzucenie wszystkiego w diabły, jest coraz większa.
Ciągle tylko ktoś czegoś chce. Czegoś wymaga, na coś czeka, oczekuje, wyczekuje.
A Ty jak ta marna dusza siedzisz i starasz się żeby było dobrze.

Zaćmiło mnie wczorajsze zaćmienie, którego niestety nie widziałam.
Zakradło się w nocy przez szpary w oknie.
Wyciągnęło mnie z łóżka za kołnierz i wrzuciło do głębokiej czarnej dziury.


No tengo miedo.

Nie boję się.


Jutro też jest dzień.



Znów lecę gdzieś obok.



Minie parę godzin i zmieni się rzeczywistość.
Wszystko znów nabierze jaśniejszych barw...


I możesz zaczynać od nowa... walkę z wiatrakami.




.

wtorek, 14 czerwca 2011

takie z remontu







Kilka dni temu skończyliśmy remont.
Takiej ekipy remontowej jak nasza nie znajdziecie w promieniu wielu km.
Może nawet nie ma takiej w całej galaktyce.
Biorąc pod uwagę wszystkie przerwy poświęcone na malowanie 1 pokoju i całą resztę "prac remontowych" wyszło jakieś 2 tyg. :>
Ale efekt jakże rześki i przyjemny :)

Zieleń i szarość ładnie razem współgrają.
Będą się pięknie prezentowały na czarno-białych zdjęciach :D

Idę spać.

Dziś w mej głowie burdel jak w damskiej torebce.

Mrowi mnie lewa półkula mózgu.
Ostatnio nad nią nie panuję.
Robi co chce.
Trzeba jej wiązać ręce.

To toczeń albo sarkoidoza.
Oj źle jest, bardzo źle i niedobrze :P






.

piątek, 10 czerwca 2011

niedziela, 5 czerwca 2011

buszujący w zbożu






"A na wiosnę i letnie dni radosne,
biegliśmy co świt na sad
i tam zwykle chichraliśmy się w głos.
Kiedy rosa łaskotała nas po stopach..."
Happysad






.

piątek, 3 czerwca 2011

Takanaga



Ludzie są jak pudełko czekoladek.
Nigdy nie wiesz na co trafisz...

Moje pudełko jest z najwyższej półki.
Wyrafinowane, nietuzinkowe i smakowite.
Z dożywotnią datą ważności.


Życie pędzi z górki... Biegnie ile sił w nogach.
Potem dyszy, dyszy ze zmęczenia ;)
Ale z takiego bardzo pozytywnego i budującego zmęczenia.
Bo się nabiegało.


Co by było gdybym jeszcze 2 mies. temu nie znalazła się w konkretnym miejscu i o konkretnej porze...
Moje myśli są poza zasięgiem odpowiedzi na to pytanie.
Lepiej nie myśleć...
Żyć trzeba.
Wreszcie.







W tle leci sobie *********

.

wtorek, 31 maja 2011

Kjell exists



"Spojrzałam w górę...


Nagle jego twarz nabrała nieokreślonego kształtu.
Sekunda po sekundzie rozmywała się na tle nieba, zostawiając za sobą tylko słabo widoczne kontury.
Wyraźnie rysowała się jedynie jej lewa strona.
Prawa stała się niemal zupełnie przezroczysta.
Błękit nieba prawie całkowicie pochłaniając jeden policzek, promieniami słońca przeszywał twarz na wylot.

Oko błyszczało ognistym blaskiem, ale nadal było w nim widać moje własne oblicze.

Niesamowite zjawisko potęgowały prześwitujące przez niego chmury, płynące gdzieś w oddali swoim własnym rytmem.


Taki mały skrawek nieba sfrunął z nim na ziemię...


Wiatr zmaterializował się na chwilę, by w kolejnej znów rozpłynąć się w powietrzu..."





*wersja pierwsza



.

sobota, 28 maja 2011

powiedz mi powiedz...




"Powiedz mi, powiedz swoje lęki i fobie..."


Zapomniałam jeszcze o jednym...

Mam taki lęk... strach, że zostanę sama.

A właściwie miałam. Do teraz...
po strachu został jedynie ledwie widoczny cień...
Chcę żeby zniknął całkowicie...


Teraz widzę inaczej.
Mam 2 pary oczu. Może czasem nie ostrzą jak trzeba, ale zawsze widzą więcej... i patrzą w tym samym kierunku.
2 pary rąk i nóg... ale nie wiem już które są moje. Mylą mi się. Plączą się wzajemnie, czasem nie trzymając równowagi...
2 pary myśli zlewających się w jedno.
1 wspólny oddech...
1 wspólne serce.


domek nad morzem....



Powiem Ci powiem... swoje lęki i fobie...



.

wtorek, 24 maja 2011

zwykłe-niezwykłe











12 maja był pokonkursowy wernisaż Ogólnopolskiego Konkursu Fotograficznego Zwykłe-niezwykłe.
Los chciał, że zostałam wyróżniona :)
Przypadkiem znalazłam na necie konkurs i w ostatniej chwili wysłałam zdjęcia (jakieś 5-10 min przed północą :D) Myślałam, że nawet się nie zakwalifikuję.... a tu niespodzianka... kilka dni później mail z informacją o... wyróżnieniu :)
Na ponad 1.200 nadesłanych na konkurs zdjęć moje weszło do wybranej 4rki.
Była to na prawdę miła niespodzianka.


A co tam... pochwalę się, w końcu mam czym :P
Tutaj moja nagroda, którą wymarzyłam sobie już wcześniej ----> *********
2 kilogramowa kniga ;)

a tu link do facebooka ---------> #######
i fotopolis ----> ^^^^^^

A marzenia się spełniają.
Wystarczy chcieć :)


Ostatnio spotykają mnie same takie zaskakujące zdarzenia, chwile, momenty.
Zaskakująca wieczność.

Ale najbardziej niezwykłe jest to, że ciągle zaskakuje mnie jedna bardzo wyjątkowa osoba.... ;)




* Większość zdjęć z wystawy zrobiła Iwonka.

.

sobota, 21 maja 2011

greenlaaaan......










Czasem spędzasz całe życie na poszukiwaniach, tak na prawdę nie wiedząc czego.
Szukasz czegoś... czego? nie wiesz.
Wieczny podróżnik. Osiadasz tu i tam, nie wiedząc po co i dlaczego.
Ciągle Ci mało, ciągle idziesz do przodu nie zaznając ukojenia.
Szukasz na końcu świata, nie widząc tego co jest tak blisko.
Potem nagle dostajesz olśnienia i z tego wszystkiego nie wiesz już czy śnisz, czy wszystko dzieje się na prawdę.
Boisz się, że zaraz się obudzisz i spadniesz znów twardo na ziemię.
Że tym razem ziemia nie pozwoli Ci się odbić.
Ale podświadomie czujesz, że tak dobrze będzie już zawsze.

Szukasz siebie bardzo daleko.
Drugi kraniec świata jest na wyciągnięcie ręki.
Każde miejsce jest dla Ciebie czymś bliskim.

Potem przestajesz szukać.
Widzisz siebie. Stajesz przed lustrem i czujesz się ze sobą dobrze.

Nagle bach....
Kolejne uderzenie... i widzisz swoje odbicie w czyichś oczach...
W Takich oczach.
Chcesz być w nich zawsze i wszędzie.

Czujesz na zmianę przerażenie i lęk.
Boisz się siebie, bo nigdy nie myślałeś, że stać Cię na tak dużo, że ktoś może wywołać w Tobie tyle dobrych emocji.
W każdej chwili odkrywasz siebie na nowo.
Czujesz, że nic nie jest już niemożliwe.

Taka woda, co otula Twoje ciało.
Sprawia, że płyniesz z nurtem, płyniesz też pod prąd i nic już nie jest straszne.
Wszystko jest do pokonania.

Jesteś sobą.





Fot. 07.05.2011
Sob.Zachodnia... ;)





.

sobota, 14 maja 2011

Taką nogą być.... ;)



Mieć i być. Takie małe słowa, a tak dużo zawierają.

Mam i jestem.


Co to jest beztroska?
Do tej pory nie wiedziałam.

Ciągu pozytywnych zdarzeń nic nie jest już w stanie zatrzymać....
Pędzi z prędkością światła. Przebija na wylot materię przyciągając do siebie świat.






.

czwartek, 12 maja 2011

Closer






Świat zwariował.

Wszystko jest teraz bliżej.


Ostatnie dni są tak szalone, że aż trudne do ogarnięcia.
Życie nabrało smaku, koloru i zapachu.
Nigdy nie było tak wyraźne jak teraz.
Moje oczy patrzą inaczej.



Czasem to czego szukamy, jest bliżej niż nam się wydaje...





.

środa, 11 maja 2011

wtorek, 3 maja 2011

Taką wodą być




I taką wodą być,
co.................................... :)





.

poniedziałek, 2 maja 2011

""




Życie ma swoje zwroty i zawroty. Akcje i reakcje.
Jest to coś tak zaskakującego, że ludzka myśl nie jest w stanie
go ogarnąć.
Moje myśli nie ogarniają nic poza tym co dzieje się teraz.
Tutaj.
Teraz i Tutaj.
Czy istnieje coś takiego jak tęcza uczuć?
Jeśli tak, to z pewnością posiada ona tryliony barw. Albo i więcej.
Każda barwa na inną sekundę życia.
Sekundy też mają swoje barwy i temperatury.
Czasem stonowane i chłodne w jednym mgnieniu oka przeradzają się w jaśniejący nieokreślonym blaskiem ogień.
Ciepły i miły dla oczu.
Bursztynowy.


Czytać od 1:30
muzyka skradziona dziś od Malwiny...


.

sobota, 30 kwietnia 2011

czwartek, 28 kwietnia 2011

przekaz podprogowy



"Bodźce podprogowe mają wpływać na przetwarzanie innych bodźców. Podobnie niektórzy uczeni uważają, że bodźce odbierane podczas snu są przetwarzane w podobny sposób. Niekiedy uważa się, że takie słabe bodźce nie powodując świadomej refleksji, czynią nas bezbronnymi, gdyż nie możemy się obronić przed zawartą w przekazie sugestią. W efekcie sugestia ta mogłaby być traktowana jako własna myśl lub zalążek pomysłu bądź pragnienia, podobnie jak w przypadku sugestii hipnotycznej"
Wikipedia



Czuję się podprogowo, a nawet ponadprogowo i przedprogowo :P ;) :D

Dziś otworzył mi się inny świat... wręcz powalił mnie na łopatki :D
Nie mam słów ;)

Nawet nie mam odpowiedniego zdjęcia :P


.

piątek, 22 kwietnia 2011

groszki i róże




Szeptem na ucho powiem że...



.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Wiosna przyszła




Wiosna to stan umysłu ;)


.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Dźwięk wrócił



Dźwięk wrócił. Dosłownie i w przenośni.
Wreszcie czuję, że jestem w odpowiednim miejscu.
Wiem już, że mętlik w głowie może być pozytywny :)
Im mniej słów, tym więcej treści...

Wczoraj miałam urodziny.
Ale czas, jako płynący ciąg zdarzeń stanął w miejscu.
Lecę poza nim.
Równolegle ale w innej przestrzeni :)
Ciepłej i pełnej słońca...



.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Się kręci



Świat się kręci.
Pojawia się coraz więcej kolorów.
Czerwień, błękit, zieleń, fiolet...
Bursztynowy brąz.
Wirują razem w tańcu.
- Te kolory oczywiście :P

Miało być poetycko, ale wypadłam z weny :P
Ogólnie - wszystko znów się ruszyło i idzie do przodu.
Czas przestoju się kończy.

Zastanawiam się dlaczego, coś co jest tak bardzo irracjonalne i na pierwszy rzut oka trochę nielogiczne, dlaczego to jest takie fajne. Cholernie fajne.
Wręcz podniecające.

Gdzie jest realizm i rozsądek?
I komu on jest potrzebny?!!! :P

Bo ja chcę być teraz tylko nierozsądna :>


.

sobota, 9 kwietnia 2011

Lecimy...




Dziś Malwina powiedziała bardzo mądrą rzecz:
"Wiesz co jest dla mnie dojrzałością? Zdolność do ryzyka."

Racja. Święta racja.
Gdyby więcej osób umiało ryzykować i robić/mówić coś, czego normalnie się nie robi, wtedy byłoby dużo lepiej. A na pewno ciekawiej.
Jednak niektórzy wolą sobie siedzieć we własnej skorupce nie wychylając główek, żeby się czasem na czymś nie naciąć.
Ale po co? Jaką to korzyść przynosi i dla kogo?
Jesteśmy TU po to, żeby robić wszystko co tylko jest możliwe.
Bo mamy czasem tylko jedną szansę, na to żeby coś zrobić lub powiedzieć.
A czasu jest mało.
1 życie, to tak jak jeden podmuch wiatru.
Lepiej więc chwycić go i polecieć do przodu razem z nim...
Po co się bać?

Przecież nie ma czego :)



Fotki z Piotrówka z Izą i Rafałem.
Wpadli po mnie w Niedzielę i skoczyliśmy na małą wycieczkę :)

Niedługo większa partia zdjęć z tego wypadu.


.

czwartek, 7 kwietnia 2011

niewiadomoco



Rzeczywistość jest czasami porażająca.
Trudno się często odnieść do realnych wydarzeń z rezerwą, kiedy patrzy się na coś trzymając przed sobą tarczę ochronną.
Co jest, to i tak jest. Czy się bronisz, czy nie - nie ma to właściwie znaczenia.
Mimo panującego powszechnie przekonania, że nie ma się wpływu na nic, jest wręcz zupełnie odwrotnie.
Wiem, że często ostatnio zmieniam zdanie na różne tematy, ale świadczy to jedynie o tym, że robię jakieś kroki dalej.
Więc - im bardziej pozytywne nastawienie posiadasz do konkretnej sprawy, tym większe masz szanse na to, że dostaniesz to, czego chcesz.
A zazwyczaj chcesz wiele.
Bo każdy chce, nie ma co ukrywać.
Każdy z nas czegoś chce.
A od chcenia do posiadania jeszcze jest jakiś ruch do wykonania.
Bez ruchu masz to, co miałeś wcześniej, czyli czasem nic, a na pewno mniej niż mógłbyś mieć.
A jak już zdecydujesz się na coś, to przynajmniej posiadasz poczucie tego, że coś zrobiłeś. I nie ważne już wtedy jest to z jakim efektem.
Ważne, że nie stoisz w miejscu.

Im więcej masz odwagi tym jest ciekawiej. Nuda jest mało pociągająca.
A to co jest trudne do zdobycia i wydaje się być poza wyciągnięciem naszych ramion w rzeczywistości daje sto razy więcej satysfakcji :)


Tylko kurcze jak to teraz odnieść do swojej własnej rzeczywistości, bo niby to są takie dobrze rozumiane fakty, a jednak co chwila coś się zmienia i wychodzi jedna wielka zupa, w której pływają wszelkie możliwe dodatki :P
Przecedzić się nie da, bo zawsze gdzieś się zawieruszy jakiś farfocel (Jak to mówi Olka - Flanek Falfocel :P)
A jak już ten Flanek Falfocel osiądzie na cedzaku, to wtedy dopiero jest kłopot - jak go z niego usunąć.
A może lepiej już nie cedzić? Zjeść zupę ze wszystkimi jej dodatkami.
Może któryś z nich posmakuje bardziej. I wtedy będzie zupa jednoskładnikowa :P

Wiem - zawiłe to jak niewiadomoco.
No ale jakby nie było zawiłe, to by nie było o czym gadać :P

W jakiś taki dziwny etap weszłam, że nie widzę w niczym problemu.
Fajne jest to, co jest tu i teraz. A to co się zdarzy kiedyś, co będzie konsekwencją tego co teraz robię, to już inna sprawa.
I nie chce mi się o tym myśleć.
Ważne jest to co jest teraz.


Czy jest dobrze, czy nie dobrze, to i tak jest dobrze :P


Szukałam jakiegoś nie dołującego zdjęcia i wpadło mi w oko, to powyżej :D
Nie trudno zgadnąć kto to :P



.