czwartek, 4 sierpnia 2011

idę spać.






Czasami mam dość.

Dość siebie, dość innych ludzi, dość myślenia, mówienia, robienia i planowania.
Bardzo rzadko, ale jednak.

Czasami czuję się przytłoczona wszystkimi sprawami.
Nie wiem już wtedy co jest mniej, a co bardziej ważne.
Wszystko urasta do rangi problemu, którym tak na prawdę nie jest.

Muszę czuć, że nie muszę. Że nie muszę myśleć i robić sama.
Wtedy robi się jaśniej i lżej.

Moje małe barki zginają się pod ciężarem wszystkiego.
Za małe.

Nie wiem co, jak, z czym, gdzie, kiedy.

Terminy gonią, ludzie czekają, obietnice tłamszą.
Cały czas w biegu i pośpiechu, żeby ze wszystkim zdążyć na czas.
Chcąc żeby wszystko było ok. żeby było dobrze.
Za mało kasy, za dużo wydatków.
Za mało czasu, za dużo planów.


Po prostu mi się nie chce.
Chcę się nie martwić, nie musieć i nie spieszyć się.
Wsiąść na rower i pojechać przed siebie.
Bez zmartwień.
Tak jak ostatnio.

Ale nie umiem uwolnić się od ciężaru przytłaczających mnie spraw.
Inaczej mnie wychowano i obrałam inną drogę.
Chciałabym żeby było mniej i łatwiej. Chociaż o połowę...
Kto by nie chciał.
Ale zawsze trzeba wszystko jakoś wypośrodkować.


To chyba dobra metoda...


Olewam obowiązki i idę spać.


Chyba ten jeden raz mogę?



.

Brak komentarzy: