piątek, 31 grudnia 2010

Podsumowanie 2010


Rok 2010 minął. Był rokiem spotkań, ludzi, rodziny, pracy, aktywności, miłości i dziwnych zdarzeń.
Ludzie widoczni na zdjęciach są osobami, które zaistniały dla mnie jakoś szczególnie w minionym roku.
Nie muszę ich przedstawiać, ale dla tych, co nie wiedzą:
Kolejność przypadkowa.

Malwina, Julia, Martyna, Iwonka, Olka, Mama, Michał Sitek, Daniel, Ala, Wojtek, Paweł, Iza, Jagoda, Woronowicz, Aśka Ziółkowska, Karolina Bielak, Oliwka, Karol, Michałek i mój pies Olek.

Nie wszyscy jednak sa na zdjęciach. Brakuje Magdy, Bartka i Lechowej.

Z jednymi przyjaźniłam się mniej z innymi bardziej. Ale to jest właśnie ich rok.
Niektóre osoby bardzo mi pomogły w trudnych chwilach za co im szczególnie dziękuję.
Nie będę ich wymieniać, bo one wszystko wiedzą.
To prawdziwi przyjaciele.

Początek roku był pełen nieogarniętego chaosu.
Połowa i koniec roku przyniosły spokój, radość i szczęście.


Jestem szczęśliwa sama ze sobą. I to jest najważniejsze.
Żeby je poznać, spotyka się na swojej drodze tzw. nauczycieli.
I ja spotkałam ich kilku.
Widoczni są na zdjęciach.


Życzę wszystkim w tym roku wielu pozytywnych przygód.
Dużo aktywności, ciekawości i przyjaźni.
Bo jak się okazuje - ta ostatnia jest najważniejsza.



.

środa, 15 grudnia 2010

lewa noga



Skręciłam nogę w poniedziałek.
Za oknem -17.
Znów nie byłam w pracy.
Może jutro uda mi się dokuśtykać.
Jeśli po drodze nie okaże się, że np. są mega zaspy, korki, albo nie wiadomo co jeszcze.

Zastanawiam się co ciekawego znów mi się przydarzy.
Strach wychodzić z domu.

Powoli przychodzą myśli o minionym roku.
Podsumowanie wychodzi bardziej dodatnio niż poprzedni rok.
Ale wciąż jestem w nim pod kreską.
Kropka, kreska, kropka, kreska.

Za tydz. Święta. Nic nowego.
Za 2 tyg. Nowy Rok. Nic Nowego.

Kiedyś zawsze i wszystko mnie ekscytowało.
Teraz, wszystko to, wydaje się zwyczajne.

Ktoś ma na to jakieś rozwiązanie?


Na zdjęciu tradycyjnie Olka.
Bycie ciocią to trudna sprawa.


.

niedziela, 12 grudnia 2010

koniec tygodnia



Zarobiłam dziś trochę kasy.
Nic nadzwyczajnego, ale w porównaniu do "dziwnej pracy" to i tak sporo.
Nie wiem co mi sprawia ostatnio większą przyjemność - jej zarabianie czy wydawania.
Wpierw przychodzi euforia zakupów, potem wyrzuty sumienia...
Żeby znów przejść do ciułania...
Ciułanie w okresie przedświątecznym zdecydowanie się nie sprawdza.

Z malowania i grafik można jednak zarabiać.


Dziś Olka przywiozła od swojego Tatusia kilka worów z prezentami.
Lego z pingwinami, stajnie z konikami, puzzle, kasę fiskalną, żyrafę i całą masę innych...
Nie wiem kto bardziej się z nich cieszył. Ja jako ciocia, czy ona :P
Czekoladki były dobre.

Dziś nowy dzień.

Może trochę jaśniej niż wczoraj, a może tylko mi się wydaje.
Zobaczymy jutro.
Pochłonie mnie szara rzeczywistość i może załatwi wszystkie sprawy za mnie.
Nie miałabym nic przeciwko...


Powyżej fotka z przyjazdu Kasi Lech do Polszy z zimnej, nieprzebytej Finlandii...
25 czerwca, więc trochę przeterminowane :P


.

sobota, 11 grudnia 2010

doesn't feel so bright




Świat wiruje.
Płynie z wiatrem pod prąd, wieje mu w twarz ale leci dalej... tylko po co?
Spada.
Robi się ciemno i zimno.
Mały. Schowany w czarnej klatce, ciemnym pomieszczeniu bez drzwi i okien.
Dusi się. Dusi się coraz bardziej.
Myśli kotłują się zbijając w jedną masę.
Ściany schodzą się, wędrują w jego stronę jeszcze bardziej zabierając przestrzeń.
Zabierają tlen i światło.
Bez światła ginie.
Bezkresna iluzja życia pozostaje jedynie mglistym wspomnieniem.
Gdzie są te kolory?

Świat skurczył się.
Zmniejszył, stracił blask i poszarzał.


Dużo niefajnych zdarzeń ostatnio przyćmiło te drobne, dobre chwile.
Dziwna praca, która nie starcza nawet na byle jakie wydatki, kolejny problem z następnym mieszkaniem, kilka złych wiadomości. Za dużo.
Dziś w 1 dzień zarobiłam więcej niż w ciągu 3 tyg. pracy... kto wtajemniczony, ten wie why.
Więc kolejne tematy do zastanawiania i myślenia.
Co dla kogo i jak się opłaca?
O co toczy się gra?
Gramy o życie.

Ale ja już nie umiem.
Nie mam siły i ochoty.
Nie wybiegam dalej niż o godzinę do przodu.

Poddałam się.

Nie chce mi się.


.

piątek, 26 listopada 2010

tylko, żeby nie było...









Jakiś czas temu zrobiłyśmy z Jagodą "kilka" zdjęć.
Kiedyś je powtórzymy.
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli wrzucam sztuk parę.
Jak obrobię jeszcze jakieś inne, to dorzucę.

Ostatnio nie chce mi się pisać.
Poza tym, że nie mam tak zwanej weny, to jeszcze nie mam czasu.
Wbijanie się w rytm pracy z dojeżdżaniem, zabrało mi całkowicie wolny czas.
Ciągle zmęczona.
Praca, powrót, kolejna praca, parę godzin snu, praca.... itd.
Od niedz. będę już na miejscu.
Parę metrów, a zmienia rzeczywistość.
4 godziny bliżej (biorąc pod uwagę korki na obwodnicy i krzykach w drodze do pracy i korki na borowskiej i krzykach, w drodze z pracy)

Ostatnio patrzę na świat przez pryzmat zarabiania pieniędzy.
Coś wreszcie się ruszyło i zaczęło wychodzić.
Wciąż jest za dużo pustego miejsca w portfelu, ale mówię sobie, że obecny stan jest inwestycją na przyszłość.
Co z tego, że przez tą inwestycje leczę teraz gardło.
Praca w porządku, ludzie w pracy też, miejsce miłe i spokojne, za oknem przy którym siedzę mam nawet chałupę Pana Schetyny.
Kończy się asfalt, zaczyna kostka i wieś.
Życie towarzyskie całkiem w porządku.
Ogólnie same pozytywy.

Wszystko niby ok.


Ale jakoś nie mam celu.
Posucha, obojetność i wypalenie emocjonalne.




.

piątek, 19 listopada 2010

skaza



Obejrzałam "Skazę" z Jeremym Ironsem i Juliette Binoche.
Życie jest ukrytym mordercą.
Czasem lepiej nie słuchać uczuć.

Nie oglądam się za siebie.
Dziś podjęłam bardzo trudną dla mnie decyzję.
Przeżyję ten weekend.
Później będzie już z górki.
Closed chapter.
Obym nie żałowała swojej decyzji.

Każda kolejna godzina mówiąca o zbliżającym się jutrze dłuży się jakby mijały miesiące.. lata...
Wstanę rano, pójdę do pracy, przeżyję jakoś ten dzień i już nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu.
Oby do poniedziałku.
Nigdy nie myślałam, że kiedyś polubię poniedziałki.

Sitek miałeś rację.
To było naładowanie baterii.
Spotkamy się 11.


Szerokiej drogi Capitao...

.

sobota, 13 listopada 2010

coś poszło źle


photo - Andreas Lang


Coś poszło źle.
Zepsuło się już na poziomie genów.
Czegoś zabrakło, lub czegoś wystąpiło za dużo.
Nie wyrównano poziomu.

Poziom staje się pionem i odwrotnie.
Statek nie trzyma kursu i osiada co rusz na mieliźnie. A jak już z niej wypłynie to z nów w nią wpada.
Czyżby był przeklęty?
Ciemne moce przejęły nad nim władzę, czy po prostu kapitan poddał się i oddał go w ręce piratów?

Raków już nie będzie, bo mamy za brudną wodę.

Co robić wiedząc, że ktoś zrobił coś bardzo złego?
Co zrobić wiedząc, że ujawnienie prawdy może mieć bardzo złe skutki dla wielu osób.
Bardzo złe.
Co zrobić wiedząc, że jeśli się tej prawdy nie ujawni, to najbardziej ucierpi na tym ktoś zupełnie niewinny. Ktoś o czystym sercu i czystych dłoniach.
Wiesz, że w każdym z obu przypadków ktoś pójdzie pod przysłowiowy "młotek", a wiesz, że musisz coś zrobić, bo jeśli nie zrobisz nic, to i tak ktoś będzie bardzo cierpiał.
Żadna decyzja nie jest dobra.

Chce mi się bardzo spać.
Jestem zmęczona.
Budzę się co rano tak zmęczona jakbym nie spała co najmniej dobę.
Chodzę spać z tym samym uczuciem.
A przecież wszystko się zmienia.
Tak.
Ludzie też.
Na gorsze...

Moje powieki już opadły. Śpię na jawie. Tylko to pomaga.


Zdjęcie powyżej zrobił Andreas Lang.
Miły Pan z Niemiec.
Miałam tę przyjemność poznać go osobiście w kolejce do ASPowej ciemni 5 lat temu.
Fajnie buduje klimat.


Wtedy wspomnienia miały inny smak.


.

sobota, 6 listopada 2010

amnezja




Ostatnio cierpię na chroniczne zaniki pamięci. Biorąc pod uwagę ostatnie zdarzenia oraz zdarzenia przed ostatnie i te, które były przed tym przedostatnimi :P jest to bardzo wygodna sytuacja.
Nie pamiętam o czym rozmawiałam z niektórymi osobami kilka dni temu, co mówiłam, co ktoś mówił, o co pokłóciłam się z moją Mamą 4 dni temu i wielu wielu innych rzeczy.
Nie pamiętam gdzie byłam. Nie pamiętam na jakiej imprezie ostatnio byłam i z kim, pamiętam jedynie kino i pożegnanie Malwiny.
Wiem, że było coś jeszcze, ale nie wiem co.
Zważywszy na to, że trochę już się tego nazbierało i z dnia na dzień jest ich coraz więcej to strach się bać.

Dr House powiedziałby, że to toczeń albo sarkoidoza, albo guz mózgu.
Nie ma czegoś lżejszego? :P

Ale jak już powyżej wspominałam - niemiłych zdarzeń też nie pamiętam, co jest bardzo w tym wypadku wskazane.


Kilka dni temu wróciły klucze do ogrodu.
To pamiętam.
Równo dzień po moim ostatnim wpisie.
Trafiły wprost na moje dłonie i zostały niezwłocznie przeze mnie zakopane tak, żeby nie zostały już odnalezione. I nie wpadły znów w niepowołane ręce.
W żadne ręce.
W moje również.
Jedna droga zamknięta.
Marzenia pogrzebane.
Mam nadzieję, że o tym tez zapomnę.

Niepamięć kontrolowana.

Idę dalej.
Ale jakoś zgubiłam mapę, bo błądzę i trafiam wciąż w to samo miejsce.
Moja ruchomość nie przekracza granicy 10 metrów.
Dalej mgła.
Bezmyśl.
Bezplan.
Bezruch.

W tym ostatnim jestem ostatnio mistrzem.
Bezruch postępujący.

Samotność, to coś czego potrzebuję na dłużej.



Na zdjęciu Jagoda.
Mały fragment nowej sesji.



.

wtorek, 2 listopada 2010

The Garden





Ktoś wchodzi do Twojego ogrodu i zabiera klucz.
Chowa go głęboko do kieszeni i obiecuje, że już zawsze będzie się nim opiekował.
Że nigdy nie zawiedzie Twojego zaufania, że już zawsze będzie siedział na ławce pod drzewem i patrzył na wschodzące kwiatki i spadające liście.
Nagle okazuje się, że nie ma go w ogrodzie, a wiatr szumi między gałęziami stukając co chwila niedomkniętą bramą.
W furtce nie ma klucza... więc nie możesz jej zamknąć.
Pozostaje Ci jedynie czekać, ale nie wiesz przecież na co?
Nie możesz jej zamknąć i zając się swoim ogrodem, bo ten ktoś nie miał na tyle wyobraźni żeby wytłumaczyć Ci swoją decyzję.
Nie miał na tyle odwagi by zapytać Cię czy może zabrać klucz ze sobą i wrócić z nim za jakiś czas.
Nie możesz zamknąć bramy i otworzyć jej na nowo, bo nie wiesz jak to zrobić.
Bo została ona otwarta bezpowrotnie i nie dano Ci możliwości wyboru.
Chcesz zbudować nowe, inne wejście do ogrodu, a tamte zamknąć na cztery spusty, ale nie masz na to tyle siły ile byś chciał mieć.


Niezamknięta droga "pełznie za nami jak robak, ociekając śluzem" - powiedziała Ania Mazur
Ania ma rację. Chcąc iść nową drogą, należy rozwiązać obie pozostałe.
Ale do tego trzeba niestety dwojga osób.
Same chęci nam nie wystarczą.
Musisz jeszcze uzyskać odpowiedzi na wiele pytań.
One jednak są niemożliwe.
Więc dręczą cię resztki przeszłości, której wcale nie chcesz, a która oblepia Cię niczym mokry torf z bagniska, zatrzymując Cię w stanie zawieszenia.
Gnębiąc i z rozmysłem nie pozwalając iść dalej.
Dlaczego?

Za dużo pytań, za mało odpowiedzi.



Nie rozumiem ludzkiej zawiłości.



.

czwartek, 28 października 2010

konduktorze łaskawy...




Spadając miej zawsze pod sobą twardy grunt.
Wbrew pozorom, on uchroni Cię przed większymi obrażeniami.
Racjonalizm.
Prostota.
Trzeźwość umysłu.

Dziś miałam kolejny sen.
Byłam w jakimś dziwnym liceum plastycznym.
Schodziłam po schodach w dół, starym, zapyziałym korytarzem wymazanym sczerniałymi malowidłami. Schody były tak bardzo oblepione farbami, które już dawno straciły swą barwę, że nie było widać stopni.
Stwardniałe i zimne. Gdzieniegdzie odłamane pokazywały przekrój wielu poprzednich lat.
Nie można było stawiać na nich stóp.
Nie wiem w jakim celu schodziłam, ale wiem, że szukałam czegoś na co zawsze czekałam.

Igram z losem.
Tak jest dobrze.
Tak jest fajnie.
Chcesz się przyłączyć?


Jeśli raz komuś uwierzysz i zawiedzie on Twoje zaufanie, to bądź pewien, że powtórzy się to jeszcze wiele razy. Z różnymi osobami.
Przyciągamy ludzi i przyciągamy zdarzenia.
Ja mam to wątpliwe szczęście przyciągać ten sam typ osobowości.
Czekanie na coś? Bzdura.
Nigdy na nikogo nie czekaj, bo w końcu i tak dostaniesz po głowie.
"Konduktor łaskawy, nie zawiezie cie do Warszawy"

Kiedyś pisałam o wierze i marzeniach.
Teraz nie wiem co to jest.
Z pewnością wszystko się spełnia.
Więc lepiej nie pragnąć zbyt mocno, bo spełnione marzenia dostarczają niestety więcej problemów niż gdyby ich nie było.
Wszechświat zachowując równowagę, w chwili gdy daje Ci to czego pragniesz - zabiera co innego.
Czasem nawet, ten przewrotny żartowniś zwija Ci z przed nosa to na co tak długo czekałeś. Śmiejąc się bezczelnie w twarz.
Pamiętaj, że wszechświat to ja i ty, i kazdy inny człowiek.
Zabieramy i dajemy sobie na wzajem.

Myślisz, że piszę do Ciebie?
to grubo się mylisz...


Ludzie to tylko ludzie.
Przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą.
Jedyne co się nie zmienia to niebo, woda i ogień.
Wszystko co tworzy Twój umysł i sprawia że masz jeszcze ochotę do życia.


Na zdjęciu Olka.




.

niedziela, 24 października 2010

tak wygląda niebo


Wczoraj miałam dyżur przy bawieniu się z Olką (siostrzenicą).
Leżałyśmy na podłodze i patrzyłyśmy w niebo (sufit).
Pokazywałam jej gdzie są gwiazdy i słońce i chmurki.
Gdzie latają samoloty i śmigłowce.
I jak już jej wszystko wyliczyłam, to zapytałam ją, co tam jeszcze jest na tym niebie?
Na to Olka odpowiada:
- Pan Bóg.
- W niebie?
- Tak.
- Co On tam robi?
- Mieszka.
- To fajnie, a co On tam jeszcze robi?
- Zabiera śmiercią.
Na co zdziwiona aż się odwróciłam w jej stronę, popatrzyłam i zapytałam ponownie, ciekawa kolejnej odpowiedzi:
- A co Pan Bóg jeszcze robi w tym niebie oprócz tego, że tam jest?
- Zabierze Cie.
- Mnie? A gdzie?
- Do nieba.

Nie chcę nic mówić, ale taka wypowiedź 2,5 rocznego dziecka trochę mnie przeraziła :P


.

sobota, 23 października 2010

cichaczem








Czy można przerwać sen i za chwilę znów do niego powrócić?

Budzę się rano z głowa pełną obrazów, miejsc i wspomnień.
Czy są one moje, czy kogoś innego?
Co dzień inni ludzie, inne uczucia i inne wrażenia.
Budzę się i żyję, a te jednak pozostają na dłużej.
Chodzą za mną dzień w dzień.
Potem są tylko cieniem.
Tęsknota za tym co było jednak pozostaje.

Czy można tęsknić za czymś co jest nierealne, co nigdy się nie wydarzyło?
Czy można tęsknić za kimś, kto jest nierzeczywisty, jest tylko samą myślą i energią?
Czy można kochać kogoś kogo nie jesteś w stanie dotknąć ani poczuć jego zapachu?

Czy możesz być sobą nie znając odpowiedzi na te pytania?

Podróż wgłąb siebie jest długa. Ale wszystko co napotykasz na jej drodze jest i zawsze będzie Twoje.
Czujesz za sobą oddech tego, kto zawsze będzie Cię chronił.
Swój własny.

Nostalgią zawiało. Jesień wdarła się przez okno cichaczem i już tu została.
Ale to nic osobistego.


Jak wszystkie szanujące się dziewczyny - postanowiłam mieć sesję z firanką ;)
Powyżej jej efekty. Tylko ja, aparat i ona ;)
Zdjęcia robiłam sobie sama. Z ręki.
Ostatnie zdjęcie na udowodnienie obecności tejże firanki :P


.

piątek, 22 października 2010

This City




Myśli mi się nawarstwiły.
Nie wiem od czego zacząć.
Jestem zmęczona.
Tym całym światem.
Gdzie się podziała ta energia?
Najchętniej z nikim bym nie gadała i nigdzie nie szła.
Męczą mnie ludzie.
Męczą mnie sytuacje.
Te same wciąż powtarzające się od nowa i nowa.
Ostatnie sytuacje najbardziej.
Przede wszystkim mam dość płci brzydkiej, że się tak wyrażę.
Czas odpocząć.
Przestałam czekać i nie idę dalej.
Nie chce mi się.
Nie czekam już ani na dobre ani na złe wieści.
Karmię sny.
To jest dziś najciekawsze.


Szybka jesień przyszła, zaraz będzie szybka zima i szybka wiosna.
A dalej co?
W tle od wczoraj leci This City - Plaid.
Dziś graja na Synesthesji.
Będę słuchać na żywo.


"Karmić sny" - wymyśliła Oliwia Czarniecka.

Dzisiejszy wpis dedykuję sobie.


.

wtorek, 19 października 2010

"Sanie"



* Stałam na środku polnej drogi.
W oddali, na horyzoncie majaczyły góry.
Chłód wieczoru wdzierał się wiatrem pod cienkie ubranie.
Szłam donikąd, nie wiem gdzie i nie wiem po co.
Czas jakby się zatrzymał.
Niebo zaszło ciemnymi chmurami. A światło? Światło które przebijało się przez chmury tworzyło znany wszystkim z filmów klimat grozy.
Po niebie co chwila przelatywały wędrowne ptaki wydając z siebie dziwne dźwięki. Pewnie zdążały przed zimą na południe.
Ale to, nie ważne, bo nawet nie spojrzałam w ich stronę.
Próbowałam iść dalej, ale coś jakby zatrzymywało mnie w miejscu.
Dopiero gdy jeden z nich przeleciał jednak na tyle nisko, że poczułam na twarzy wiatr, odruchowo spojrzałam w górę, stając jak wmurowana.
Na niebie ujrzałam sanie Św.Mikołaja zaprzężone w 4 renifery.
Dziwnie ciemne i bez koloru. Tak jakby święta straciły swój blask i splendor, a to z kolei uwidoczniło się w tym jakże świątecznym symbolu.
W pierwszym odruchu niemal nie wybuchnęłam śmiechem, ale powstrzymał mnie przed tym ich kolor.
Zdziwiona tym nierealnym widokiem patrzyłam na rozgrywająca się przede mną scenę.
A to, co ujrzałam w następnej kolejności wprawiło mnie w prawdziwe osłupienie.
Przede mną roztaczał się straszliwy widok.
Po niebie przetaczały się tysiące takich samych sań, wirując i przechodząc na nieboskłonie w różne formacje.
Wszystkie widoczne powozy były czarne, tak samo jak ciągnące je renifery. Żaden z nich nie posiadał jednak woźnicy.
Renifery nie wydawały ani jednego dźwięku. Nawet najmniejszego parsknięcia.
Wyglądały jak ptaki szykujące się do odlotu na południe.
Ich martwy, pusty wzrok nie wyrażał najmniejszej emocji.
Widok ten miał mi się wryć w pamięć na stałe.
Co to mogło oznaczać?
Jak bardzo wyobraźnia potrafi płatać figle, żeby stworzyć tak przewrotny obraz?
Jak bardzo spragniony obrazów, musi być umysł, żeby sobie je sam z nawiązką wytwarzać?
Co z nich jest rzeczywiste, a co tylko wymyślone?
Nie pamiętam co się działo dalej.
Ale świstu lecących sań nie zapomnę.
To był dźwięk jedyny w swoim rodzaju.
Jakby szelest skrzydeł uderzających o taflę szkła.
Głuchy i tępy, bez echa.
Lecz zagłuszał nawet wiejący wiatr.
Dźwięk ten znikał równie szybko jak się pojawiał.
Tak samo szybko, jak szybko ulatniał się cały roztaczający się przede mną obraz.
Pyk, i wszystko uleciało.*


Miałam dziś sen.
Wrzucam go więc "na papier".
Przysłuży się w przyszłości.
Podobno książek/opowiadań nie powinno się nikomu pokazywać przed ich zakończeniem.
Zanim nie zostaną zamknięte przez autora.
Ale ja zawsze robię wszystko inaczej.
Powyżej więc mała, wstępna próbka, większej całości.
Roboczy tyt. - sanie ;)
Wszelkie komentarzo-podpowiedzi wskazane.
Stawiam pierwsze kroki, jak to się łanie mówi :)
Może jakiś wątek dodatkowy ktoś wymyśli, który się przyda w przyszłości?
(wymienię oczywiście w przypisach pomysłodawcę, jeśli zostanie wykorzystany ;)


Z pozdrowieniami dla wszystkich moich fanów.
Dzisiejszy post z dedykacją dla Dawida W. ;)



.

środa, 13 października 2010

nooooowe :>



Ruszył nowy blog.
Zapraszam.

galaz-design

Na razie nowe rzeczy wymieszane ze starymi, ale niedługo będą tylko same nowości.

"I Wanna Make It Wit Chu" dziś w tle leci tego jakże urokliwego i sportowego dnia ;)


.

wtorek, 12 października 2010

Taxi




Wczoraj byliśmy tą samą ekipą co ostatnio na kolejnym koncercie.
Mimo różnych mniej lub bardziej sprzecznych zdań na jego temat - było fajnie.
Posłuchaliśmy muzyki, posiedzieliśmy, pogadaliśmy.
Czasem mam wrażenie, że przy takich sytuacjach/momentach włącza mi się taki mały guzik niepoważności i opowiadania głupich historii.
Czy ja w rzeczywistości taka jestem?
Raczej bym polemizowała.
Nie brakuje mi błyskotliwości i poczucia humoru - skromna nie będę.
Ale kurczę, jakoś nie mogę pozbyć się odruchu opowiadactwa.
Czasem przez to mogę być odbierana jako zupełnie inna osoba...
Czas chyba przystopować ;)

A wracając do koncertu - było fajnie.
Najpierw grali bardzo młodzi chłopcy(ok 18 lat), gdzie na elektryku wymiatał 17sto talek!
Powalił nas na kolana.
(ostatnio często coś nas powala ;)
Ale ten, to mały geniusz. Wróżę całej kapeli świetlaną przyszłość i chyba nie tylko ja.
Początek spokojny, ale na końcówce dali czadu.
Division by Zero natomiast, na początku smęcili, a dopiero pod koniec zaczęli porządnie grać.
Jak to powiedział Paweł - powinni popracować nad imidżem.
Część wyglądała jak skejci a częśc jak disco polo...
No niestety Panowie, ładne oczy to nie wszystko ;)
Pan wokalista ćwiczył intensywnie aerobik :>
Co mnie się osobiście podobało, bo był urokliwy.
Gorzej było przy rozmowie 4ry oczy, które to jego oczy wyglądały jak przejarane i przepite na maxa ;)
Chopcy z pierwszej kapeli i chłopiec wokalista z 2giej kapeli dostali ode mnie po wizytówce i propozycję współpracy przy następnych okładkach :)
Kto wie, może coś z tego wyjdzie.

A znaki?
Znaki są i będą.
Lubię dobre i pozytywne znaki.
Lubię takie znaki które zostawiają dobry nastrój na cały następny dzień ;)
A wczoraj takie były... :D
Jest o czym myśleć.

Czas spać...



.

piątek, 8 października 2010

:\

Bez komentarza :\

.

wtorek, 5 października 2010

Minimetal





W niedzielę byliśmy z chłopakami na Avancie w Impracie.
Oprócz kilku kawałków jednej kapeli, która miała tam grać nie znałam nic innego.
Większość z nas poszła w ciemno.
Ale jak już wyszliśmy z koncertu ok godz. 1 w nocy to było już zupełnie jasno :D
Dawno nie widzieliśmy czegoś tak genialnego.
Na 1szy koncert - Phall Fatale, grubo się spóźniliśmy. Drudzy grali Lucien Dubois Trio, ale 3cia kapela rozwaliła nas na łopatki i przejechała kilka razy walcem.
Siedzieliśmy w pierwszym rzędzie, 3 metry od wykonawców.
MINIMETAL ze Szwajcarii, bo tak nazywała się grupa, zasuwał z ostrym metalem na 2 instrumentach.
Gitarka i perkusja. Cud, miód, orzeszki oraz długotrwały kontakt wzrokowy z Panem perkusistą :>
Panowie przebrani we fraki i cylindry wymiatali równo.
A koncert zapierał dech w piersiach.
Na końcu mały bisik i "piwo" w tamtejszym Pubie.
A jak już sobie tak siedzieliśmy sami w 4rkę w "sali dla niepalących" z przepełnionej sali dla palących przyszedł do nas przystojny Pan perkusista, który okazał się trochę niższy i starszy o jakieś 5 lat.
I poprosił nas o ognia :D
Niestety jak zwykle zapomniałam języka w gębie :P
W każdym razie parę słów poszło. Jak zwykle za mało ;)
Z pierwszej organizatorskiej reki wiem, że będą grali we w przyszłym roku, więc będzie można nadrobić :)

Koncert sponsorował Rafał :P
i dzięki mu za to ;)


Po długim czekaniu na przystankach, dotarliśmy wreszcie na pks i wsiedliśmy w zły autobus. Wszyscy się rozeszli, a ja pojechałam na Klecinę...
Zabłądziłam i 30 min krążyłam sama przed 3icą w nocy po Klecinie zanim dotarłam do domu Maliwny.
Gdyby nie Telefoniczna pomoc Pawła i Malwiny, kto wie - może doszłabym nawet do Sobótki :p W wyniku tegoż "spaceru" siedzę z gorączką i załatwionym gardłem :(


Dziś padł mi dysk zewnętrzny.
500 gb. materiałów.
6 lat mojego życia poszło w łeb.
Jutro dowiem się co i jak można odzyskać i czy w ogóle.
O tym - za ile, wolę już nie myśleć, bo widzę przez to tylko to, że będę musiała zrezygnować z mieszkania, które właśnie wynajęłam :(
Chyba, że zdarzy się jakiś cud, a cudów nie ma.
Wszystkie zdjęcia jakie zrobiłam, w ciągu 6 lat. Cyfra i analog.
Wycieczki, imprezy, Olka, znajomi.
Większość zdjęć z moją Babcią, której już nie ma.
Moje film i animacje. Programy. Tlenowe kontakty.
Wszystkie projekty, począwszy od studiów, na pracach i zleceniach skończywszy.
Sesje zdjęciowe i portfolio.
Cieszę się, że mam chociaż te 4 blogi i zdjęcia na Fejsie, bo tak to nie byłoby nic.



Powyżej zdjęcie, które ściągnęłam ze swojego profilu na Facebooku.
Zrobione w czerwcu, dla Daniela.




.

piątek, 1 października 2010

krwiopijcy


Ludzie, to cholerni krwiopijcy.
Najpierw się nachapią, a potem zwijają manatki i spadają gdzie pieprz rośnie.
Wszystkim się wydaje, że wszystko im wolno i luz.
A potem siedzisz i się zastanawiasz, kto w tym wszystkim tak na prawdę jest głupi, a kto udaje.

Ładne oczy dziś widziałam. 2gi raz.
W River I., pod zmierzwioną grzywką w szaro-niebieskiej bluzie.

Ktoś coś zakumał?


.

środa, 29 września 2010

O Captain My Captain




For D.

"...NA PEWNO CZUŁEŚ KIEDYŚ WIELKI STRACH
ŻE OTO MIJA TWÓJ NAJLEPSZY CZAS
BEZRADNOŚĆ ZNIOSŁA CIĘ NA DRUGI PLAN
CZEKANIE SPRAWIA ŻE GORZKNIEJE CAŁA SŁODYCZ W NAS
OGROMNY ZGRZYT ZNIECZULA NAS NA SZEPT
TAK TRUDNO ZNALEŹĆ DROGĘ W CIEPŁY SEN
SŁOWA ZLEWAJĄ SIĘ W FAŁSZYWY TON
GDY NADWRAŻLIWOŚĆ JEST JAK BILET W JEDNĄ STRONĘ STĄD
OKŁAMALI MNIE Z NADZIEJĄ ŻE
UWIERZYŁEM I PRZESTANĘ CHCIEĆ
MUSZĘ LECZYĆ SIĘ NA BÓL I STRACH
GDZIE JEST CZŁOWIEK KTÓRY Z SIEBIE SAM POKAŻE MI JAK
KTO POKAŻE MI JAK ?

CZASAMI WOLĘ BYĆ ZUPEŁNIE SAM
NIEZDARNIE TAŃCZYĆ NA GRANICY ZŁA
I NAWET STOCZYĆ SIĘ NA SAMO DNO
CZASAMI WOLĘ TO NIŻ CZUŁOŚĆ WASZYCH OBCYCH RĄK
POSIADAM WIARĘ W NIEMOŻLIWĄ MOC
POTRAFIĘ JEŚLI CHCĘ ROZŚWIETLIĆ MROK
MOGĘ PORUSZYĆ WAS NA KILKA CHWIL
TYLKO ZROZUMCIE KIEDY ZECHCĘ ZNOWU Z SOBĄ BYĆ..."

Coma


.

sobota, 25 września 2010

Efekt motyla





* Podobno jeśli na jednym krańcu świata stado motyli zatrzepoce skrzydłami, na drugim jego końcu pojawia się tornado.

* Podobno jeśli żyjesz, korzystasz ze wszystkiego co zjawia się przed Tobą każdego dnia...

Co jest bardziej irracjonalne?




Jest dobrze :)



.

środa, 22 września 2010

Bóg




Stary, dobry, sugestywny T.Love.


Na kilka dni wróciło lato. A ja jak a złość leczę w domu grypę :\
Za oknem ciepło.
Marzy mi się rower.

Przychodzi dużo ciepłych i dobrych myśli.
Dużo jeszcze do naprawienia.
Dziś miałam sen.
Siedziałam z "kimś" na kanapie i gadaliśmy o wszystkich dobrych czasach.
W tle leciał T.love.
Nie miałam takiego snu od wielu mies.
Zdecydowanie wybił się on, na tle ostatnio śniących mi się horrorów.
Wstałam z dużą ilością pozytywnej energii (jeśli można taką mieć męcząc się z zapchanymi zatokami i bolącą głową :P)

Za oknem lata gołąb. Fajnie byłoby polecieć z nim daleko daleko, daleko tak.
Przed siebie.
Bez planów, zatrzymując się po drodze w każdym fajnym miejscu.
Z wiatrem i słońcem.


Kilka dni temu zaczęłam pisać.
Jak dobrze pójdzie, w przyszłym roku będzie książka :)




.

niedziela, 19 września 2010

life...





Co robić, gdy są tylko 2 możliwości wyboru i każda z nich jest tak samo ciężka????
A innej opcji nie ma.
Dlaczego wybieram zawsze tę trudniejszą drogę, której nie podjąłby się nikt na moim miejscu?
Motyka jest dobrą bronią na słońce.
Można je zgnieść nawet jednym palcem.
Można je zdmuchnąć jednym oddechem.



Wczorajszego wieczoru, na pasach w Sobótce moja ciocia została potrącona przez rozpędzone auto prowadzone przez jakąś kobietę. Mam prawko od 4 lat. Jestem za tym żeby nie dawano go kobietom. Nie nadają się na kierowców.
Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.




.

sobota, 18 września 2010

nowa Sofia Loren












W czwartek robiłam zdjęcia nowej Sofii Loren.
Wypatrzyłam ją wśród lasu 2 metrowych mężczyzn na ślubie Maryni i zaprosiłam na zdjęcia, koniecznie w tym samym stroju, w którym wystąpiła na weselu.
Najpierw zrobiłyśmy "kilka" zdjęć w zaułku koło czeskiego filmu, potem w 2 małpach.]
W zaułku przez stare wielkie i zaryglowane wrota, nakrzyczała na nas starsza Pani.
Myślała, że jesteśmy wandalami chcącymi wyłamać drzwi :P

Pani z "2 Małp" zauważyła że mam nową fryzurę.
A ja nie zauważyłam, że aż tak często tam bywam.

Sofia Loren stała w swoim stroju przed knajpą i próbowała poprosić przechodniów o ogień.. niestety wszyscy omijali nas szerokim łukiem, myśląc tym razem, że to jakaś telewizyjna ściema.
Udało mi się cyknąć parę niby-modowych i nie modowych zdjęć.

Dzień po sesji Sofię Loren rozłożyła grypa.



.

środa, 15 września 2010

rozwiane wiatraki



Moja wieczna walka z wiatrakami odniosła dobry skutek.
Dziś, pierwszy raz od dawien dawna usłyszałam coś bardzo dobrego, od kogoś, na kogo opinii bardzo mi zależy. Od kogoś, kto bardzo rzadko mówi jakiekolwiek komplementy.
Od kogoś bardzo krytycznego, ale tez bardzo dobrego.
Dla niektórych może to być błahostka, bzdura, zwykła rzecz, którą nie warto się przejmować. Ale dla mnie to wielka sprawa.

"Jesteś najbardziej inteligentną i spostrzegawczą osobą jaką znam. Nikt nie rozumie i nie widzi tak dużo jak Ty. Jesteś też ogromnie wrażliwa i delikatna"

Tak powiedziała moja Mama.
:)
i dziękuję Jej za to.


Straciłyśmy jakiś czas temu wspólny język.
Teraz, obie próbujemy to odbudować.


Dziś mam migrenę.
Czuję się jakby mnie ktoś zamknął w ciemnym pokoju.
Nic mi się nie chce.
od wczoraj mam ochotę obejrzeć jakiś film.
Ale też mi się nie chce :P
Ledwie wymęczyłam dziś projekt kolejnego loga.
Chyba wrócę do Irvinga, którego dostałam od Julki.
576 stron "Ostatniej nocy w Twisted River".


Jutro sesja z Sofią Loren :>
Trzeba się wyspać.
Będą nowe, fajne zdjęcia.


fot. gdzieś koło Idzikowa, rok 2007 lub 08.


.

wtorek, 14 września 2010

ja i ja







Jestem lekka jak platek sniegu.
Mam czyste mysli.
Jestem z siebie dumna.


Jak by to napisac wprost - lzej mi ze wszystkim.
Z kolejnej trudnej sytuacji wybrnelam z rozsadkiem i stoickim spokojem.


.

poniedziałek, 13 września 2010

przepis na sukces :P




Wojtek Obrazowy S. zrobił podsumowanie lata.
Fotograficznie wyszło mu to ciekawie.
To może ja tez zrobię.
Ale bardziej analitycznie.
Ostatnio, mając do czynienia z towarzystwem bankowo-finansowym, mam niejako również do czynienia z dużymi liczbami. Jak niektórzy mogliby przypuszczać - nie są to jednak kwestie finansowe :P Ostatnio nie operuję finansami :P


Przechodząc do rzeczy, tegoroczne lato miało się tak:


1 nowe mieszkanie
1 praca jako grafik
1 wystawa połączona z operą
4 propozycje pracy bez pokrycia (nie zrealizowane)
1 przyjaciółka przeprowadzona na wyspy
1 przyjaciółka przeprowadzająca się na zachód
2 wywołane klisze (niestety i tylko)
1 odnaleziona znajomość
1 wielkie uczucie, które przyszło i odeszło
1 wielka zmiana osobowości
11 sprzedanych obrazów
2 chętnych kupców obrazowych
1 kąpiel z Olką w dmuchanym basenie :P
1 nowa znajomość ze starszą, znaną i wpływową osobą, która okazała się oszustem
2 nowe, ciekawe i niezwykle interesujące męskie znajomości
2 nowe i niezwykle frustrujące damsko-męskie znajomości mieszkaniowe
1 znajomość sopranowa mogąca wpłynąć na przyszłośc
2 bardzo ważne decyzje
2 śmierci w rodzinie
2 nowe przyjaciółki
2 osoby, którym udało mi się pomóc
3 szczęśliwe śluby wśród znajomych
1 szczęśliwie urodzone dziecko wśród znajomych, które uwielbia mój obraz
2 obcych telefonicznych nagabywaczy
3 fajne koncerty
3 oszustki mieszkaniowe
100 wypadów na "kawo-herbato-browar:P"
100 nowych męskich znajomości
100 nowych damskich znajomości
1001 zrozumianych błędów i nieporozumień
1001 nowych, fajnych kapel muzycznych
1001 dziwnych przypadków
1001 dziwnych - nie zbiegów okoliczności
1 zgnieciony palec u nogi
1 trzmiel w nogawce
8 wypadów rowerowych
1 wydany leksykon artystyczny z moim nazwiskiem
2 miesiące na rowerku stacjonarnym
3 kilo zrzucone
1 miesiąc walki o zdrowie
4 kilo dorzucone
12 nowo obejrzanych filmów
3 wypady do kina
1862 odwiedziny na blogu
2 niespłacone długi
1 oczekiwanie na rozwój kariery zawodowej
1 wielomilionowy uśmiech w duszy i na twarzy
1 wielki sukces - JA


Tysiąc pięćset sto dziewięćset innych zdarzeń.

(kolejność przypadkowa)


Całość dokładnie wymieszać. Gotować na wolnym ogniu 20 min.
Podawać bez żadnych dodatków.


Mimo niemiłych wydarzeń, wszystko miło wspominam :)



.

niedziela, 12 września 2010

sens



"Strange how life makes sense in time now.."



Nie pamiętam już ile razy pisałam, że wszystko jest dziwne, że wszystko się zmienia, że nauczyłam się tego i owego.
Ale tak na prawdę kogo to obchodzi?

Mnie już w sumie nie bardzo.
Pojawiła się nowa ścieżka.
Chyba stąd to stwierdzenie.
Life znowu mnie zaskoczyło.
Tak na prawdę, to zaskoczyłam się sama.
Jak to? ktoś mógłby zapytać.
A tak to.
Nie wiem do końca, więc nie powiem.
Rodziło się tak przez 3 dni, aż się urodziło.
Z myśli na myśl, przez myśl i do myśli.

Jadąc dziś nową, wyboistą trasą rowerową przystanęłam na chwilę.
"Zaparkowałam" rower, wyciągnęłam z kieszeni banana :P, obrałam go ze skórki i usłyszałam dźwięk. Popatrzyłam w prawo i zobaczyłam odpowiedź na wszystkie moje pytania. Stała tam 50 letnia osika. Minimalnie wiejący wiatr sprawiał iż jej liście telepały się na wietrze wydając charakterystyczny tylko dla tego gatunku drzewa dźwięk.
Wtedy zobaczyłam wszystko.
Kolor, światło, jasność, wielkość, zapach, dotyk, pamięć, gest, obraz, miękkość, wspomnienie.
Zobaczyłam trawę, niebo, pole, horyzont, słońce, ciepło, mój rower.

Czegoś jednak zabrakło.


Postanowiłam.



.

czwartek, 9 września 2010

grunt














"Myślenie jest dla głupich, ludzie z głową na karku mają albo znaki z nieba albo inspiracje" MP



Od dziś kolejna zmiana zasad.
Bawimy się w inną grę.

Koniec z miłymi słowami, dobrem i uprzejmościami.
Twardy grunt tylko.
Komu nie odpowiada, niech spada.




Powyżej fotki ze ślubu Maryni i Mariusza.
Ich światem rządzi szczęście.
Moim rządzę Ja.



.