wtorek, 5 lipca 2011

Zagórze na stopa :)









12 czerwca wyruszyliśmy na stopa w stronę południowo wschodnią.
Wycieczka rozpoczęła się przy Tąpadle. Stacja docelowa wyszła w trakcie jazdy...
Zagórze Śląskie.
Pierwsza nasza wyprawa na stopa udała się wręcz idealnie :)
W drodze mijaliśmy, grochówkę, nachyloną o 7 % drogę gdzie tocząca się butelka wody dotrzymywała nam kroku, w Modliszowie.
Młodzieniec będący pod wpływem, pragnący dotrzymać nam wycieczkowego kroku.
I wreszcie Złoty Las - niezwykle urokliwa trasa.
Las, droga po deszczu i muesli bananowe :)
I towarzystwo. Najlepsze jakie można sobie wymarzyć.
Jakiś taki inny las. Klimatem nie przypominający żadnego innego.
Dawno tak dużo nie chodziłam jak wtedy.... no może jeszcze Bolków trip ;) Tam to wiele więcej ;) ale szczegóły wyprawy będą później...

Sam pobyty w Zagórzu równie fajny.
Mili ludzie, którzy chętnie nas podwozili, pstrąg pieczony z ziemniaczkami i sosem czosnkowym w knajpie nad wodą, fajny nocleg koło domu, w którym straszy w Lubachowie k. Zagórza. Potem śniadanio-obiado-kolacja z michą smażonych pierogów i poranek na tamie z Zagórzu. Leżenie na tamie i liczenie baranków płynących po niebie.
Potem stop do Bystrzycy, Świdnicy i dom...

Dużo planów się wtedy urodziło.
Dobrych i miłych dla oczu, uszu i serca.


Takie kolorowe dobre życie.
Bezcenne.


Wszystko robię od nowa. Jakby tak popatrzeć wstecz, to czuję się jakbym przespała całe życie.
Budzę się i na pełnych obrotach lecę do przodu.
Rollercoaster gna bez zatrzymywania się.
Pędzi ulicą, bierze mnie w ramiona, unosi, wiruje i stawa znów na ziemię.
Ale ona już nie jest taka sama.
Jest miękka i przyjemna.
Nie trzymam już równowagi.



Chcę tak zawsze.



.

Brak komentarzy: