czwartek, 6 października 2011

itp itd




Lubię jeździć na rowerze.
Lubię czuć wiatr na twarzy, we włosach, wdzierający się po kryjomu pod ubranie.
Lubię prędkość i szybką jazdę z górki.
LUBIĘ być wtedy sama.
Ale czasem chcę dzielić to uczucie z kimś, kto jest mi najbliższy.
Chcę móc przekazać mu swoje odczucia, chcę żeby przepływały przeze mnie jak woda przez wąż ogrodowy i tryskały na jego końcu radością.
Ale wiem, że każdy ma inne uczucia i ile jest ludzi na ziemi tyle rodzajów miłości, szczęścia i samotności.

Dobrze jest mieś przy sobie kogoś bliskiego.
Czuć, że ktoś jest obok, że można na nim polegać, że można się przed nim otworzyć, że można mu zaufać.
Kto nie tylko nas przytuli i da nam poczucie miłości, ale również zapewni, że w chwilach trudu i słabości nie zostaniemy sami jak palec.
Ale czy tak na prawdę, do końca ufamy drugiemu człowiekowi, skoro nigdy nie możemy pewnie powiedzieć,że ufamy samym sobie?
Nie znamy swoich możliwości i reakcji w niektórych sytuacjach, więc nie możemy rzucać się w ciemno na stwierdzenie, iż tak świetnie znamy siebie samego.
Poczucie bliskości drugiego człowieka daje nam możliwość znalezienia się na "swoim miejscu". Trzeba ją tylko umieć odpowiednio przeczytać.


"Samotność to taka straszna trwoga" jak śpiewał pewien znany Pan...
W rzeczywistości nie ma nic gorszego.
Pochłania nas ona kusząc i mamiąc.
Obiecuje złote góry odbierając nam rzeczywistość.

Tak na prawdę oba jej oblicza, które są nam tak dobrze znane, są równie nieobliczalne.
Jest ona zarazem naszym wrogiem i przyjacielem.
Jak za bardzo się w nią zagłębimy, uzależni nas od siebie, jak narkotyk.
Będziemy chcieli jej więcej i więcej... nie zauważając, że w pewnym momencie przekroczymy granicę, która odgradza nasz świat realny od marzeń.
Marzenie o samotności pochłonie nas doszczętnie, stając się tylko marzeniem. Marą senną na jawie, z której nie dane nam będzie uciec.
Pozostaniemy w tej marze myśląc, że już już mamy więcej tego, czego pragniemy, w rzeczywistości nie ocierając się o to nawet przez moment.
Bo czyż marzenia nie są po to, aby o nich marzyć?
Urzeczywistnione nie są już marzeniami...
Wtedy pojawiają się nowe i nowe i nowe...
Kolejne, lepsze, większe i głębsze.
Następne zachciewajki i potrzeby do spełnienia.
Tak jesteśmy zbudowani, że zawsze czegoś pragniemy i zawsze o czymś marzymy.
Bez tego byłoby szaro i buro.
One dodają nam energii, chęci i sprawiają, że robimy plany, mamy cele, że do czegoś dążymy.
Każdy człowiek ma jakiś cel, cel jest układa się w plan, plan układa się w rozkład, rozkład w realizację... itd itp..
W naszym mózgowym komputerze pokładowym mieścimy cały świat.
Zawiera się tam całe szczęście, cała miłość, cała samotność i wszystkie potrzeby tego świata.

Tylko my jakoś nie potrafimy się do nich odpowiednio dokopać.
Kopiemy nieporadnie jakieś nowe tunele. Wciąż od nowa.
Jak nam się złamie łopata, to rezygnujemy myśląc, że nam się nie uda.
Co mocniejsi i odważniejsi rozgrzebują drogę dłońmi, drapią paznokciami, bo wiedzą, że gdzieś tam daleko czeka na nich coś ważnego.
Coś co pomoże im zrozumieć, po co to wszystko robią.
Czego tak na prawdę chcą.
Nie wiedzą jednak, że TO co znajduje się na końcu tunelu zmienia się z sekundy na sekundę i nigdy na jego krańcu nie znajdą tego samego.



.

Brak komentarzy: