piątek, 30 grudnia 2011

Podsumowanie 2011

Rok 2011.

Rok szczęścia.

Zupełnie inny niż poprzednie.
Wiele się zdarzyło, wiele przeminęło, ale jeszcze więcej przybyło.
Nowych doświadczeń, nowego życia, prawdziwego szczęścia.
Czasem szukamy za daleko i nie widzimy tego co mamy blisko siebie, za górą za rzeką... ;)
Ten rok wystrzelił i pędził jak strzała.
Wiele się w nim nauczyłam.
A przede wszystkim zyskałam coś, czego szuka się czasem przez całe życie.
Naukę.
I siebie.
Odnalazłam siebie.
Tą małą, którą zagubiłam wiele lat temu.
Sprowadziłam się z powrotem na swoją drogę.
Pomógł mi w tym ktoś, kto zmienił moje życie i pozwolił mi zrozumieć czym ono jest na prawdę.
Kto nauczył mnie czerpać z jego wnętrza, a nie tylko z jego brzegów.
Komu dziękuję za cały spędzony razem czas, za każdą chwilę, za każdy promień słońca i uczucia.
Dziękuję :)


Wiem, że czasem upór sprowadza nas nie tam, gdzie byśmy chcieli się znaleźć, że czasem trzeba posłuchać również innych i mimo tego, że mogą nie mieć racji, to chcą dla nas dobrze.
Wiem, że najważniejsza jest w życiu miłość i powinniśmy jej pozwolić trwać i iść własnym torem, nie bacząc na żadne przeciwności. A inny ludzie powinni nam pozwolić kochać się na naszych zasadach. Bo mamy ku temu prawo.
Wiem, że przyjaźń jest równie ważna, że idą razem w parze. Nie zbaczając z drogi.
Wiem, że życie jest tylko jedno i czasem zastanawianie się nad czymś zabiera nam szczęście, które tak łatwo możemy utracić.
Wiem, że trzeba skakać w ogień, bo jak się nie oparzymy, to nie spróbujemy wszystkiego, bo ogień czasem przynosi dużo dobrego, nowego i ciekawego.

Nie bójmy się w niego skakać ;)

Wiem, że nie można się niczego bać i z niczego rezygnować, bo czasem chwila przeczekania daje nam dużo więcej niż utrata czegoś lub cofanie się z powrotem.
Bo czasem trzeba zacisnąć zęby i iść do przodu mimo wszystkich wątpliwości, przeciwności i naszej wewnętrznej słabości.
Bo po burzy nastaje słońce, bo czas jest najlepszym lekarstwem na wszystko.
Bo sami przed sobą nie uciekniemy, choćbyśmy znaleźli się na drugim końcu świata.




Ponieważ w zeszłym roku wymieniałam, to w tym też :P
W tym roku dużą rolę odegrały w moim życiu takie osoby jak:

Olka, Iwonka, rodzice, Natalia, Sitek, Malwina, Martyna, Julia, Ala, Iza, Seba. P...

Dużo się od nich nauczyłam.

Dziękuję :)





.

niedziela, 25 grudnia 2011

Cicha noc, święta noc...



Wczoraj była Wigilia, dziś Boże Narodzenia.
Jedne z najważniejszych Świąt chrześcijańskich.
Ale nie tylko.

Święta mamy w sercu, a nie w kalendarzu.
Jeśli komuś zależy, to spędza te dni z ludźmi, których kocha, którzy są dla niego ważni, którzy są mu bliscy, nie dla tego, że to Święta i tak trzeba, tylko dlatego, że po prostu nie chce być sam.
Albo nie chce by jego bliscy byli sami...

Jeśli ktoś nie chce, nie spędza ich wcale. Wolny wybór.
Święta nie są nakazem.
Ale to nasze serce mówi nam jak i z kim będzie nam wtedy najlepiej.

Chcemy je spędzać z bliskimi, bo ich kochamy, bo każdy dzień spędzony z nimi jest dla nas czymś wyjątkowym, a fakt, że są to akurat Święta, pogłębia tę wyjątkowość.


Nie chcemy czuć się samotni i zapomniani w ten dzień.


Siedzimy tylko i rozmyślamy wtedy nad czymś nad czym nie powinniśmy.
Dołujemy się.
Denerwujemy się czymś, czego być nie powinno.


I tak zamiast się cieszyć, spędzamy resztę Świąt w złości i żalu.


A są na Świecie ludzie, którzy pozostają całkowicie samotni, bo tak akurat potraktował ich los. I nikt ich nie zapytał przed Świętami czy chcą tego złego losu czy nie.
I sami sobie nie wybrali samotnych Świąt, bo mieli akurat taki kaprys.

Bo wydarzyło się w ich życiu coś, co na zawsze zmieniło ich Święta.
I są teraz sami, bez nikogo, wśród obcych, daleko i nie mają żadnego wpływu na to jak miną te dni ani wszystkie ich następne.


Bo czasem trzeba się spieszyć aby z kimś być.
Jedne Święta są w dużym, ciepłym gronie, a innych nie ma w ogóle...

Tak już jest.
Bo nie ma się żadnego wpływu na to co nas może nagle spotkać.


Potem się żałuje, że prze 1 marną głupotę można już kogoś nie nigdy zobaczyć...




.

wtorek, 20 grudnia 2011

poniedziałek, 19 grudnia 2011

black hole





Whole black hole.


Nie chce mi się gadać.



.

sobota, 17 grudnia 2011

środa, 14 grudnia 2011

Float in the sky




Marzy mi się wspólny wyjazd w góry :)
O kilku dni nie myślę o niczym innym.
Jedną nogą już tam gdzieś jestem i chodzę po górach i dolinach.
Jedną nogą tak trochę dziwnie i po omacku, ale jakoś człapię.
Teraz tylko złapię Pawła, wciągnę nas oboje na tamtą stronę gór i załatwione.
Co 4ry nogi, to nie jedna :P

I tak to jest.


Jeszcze ta słoneczna pogoda. Normalnie dobijające, jeśli się siedzi w domu i wie, że w tym czasie mogłoby się tyle zrobić i zobaczyć....

Oby do wyjazdu.
i nabrania nowej energii na nowy rok :)



.

czwartek, 8 grudnia 2011

Żyj z całych sił.....



"Żyj z całych sił
I uśmiechaj się do ludzi
Bo nie jesteś sam
Śpij, nocą śnij
Niech zły sen Cię nigdy więcej nie obudzi
Teraz śpij

Niech dobry Bóg
Zawsze cię za rękę trzyma
Kiedy ciemny wiatr
Porywa spokój
Siejąc smutek i zwątpienie
Pamiętaj, że

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...

Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych

Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic...
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil...
Najlepszą z Twoich chwil"

Dżem





.

środa, 7 grudnia 2011

Chwila, która trwa




"Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć"

Czasem mam wrażenie, że to co nas otacza opiera się na tym, by robić wszystko, bo trzeba, bo tak powinno być. Bo tak jest skonstruowany świat.
Bo trzeba zrobić to, bo trzeba zrobić tamto, być tu i tam.

Nikt już nie skacze bez spadochronu.
Jeśli jednak znajdzie się gdzieś taki śmiałek, to zaraz po wylądowaniu idzie za róg, ubiera na powrót swój stary uniform i wraca z powrotem na swoją drogę.


Czasem trzeba skakać częściej i dłużej, żeby zachować wewnętrzną równowagę.
Bez zastanowienia.
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć




.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Za to.



Raz tak, raz inaczej, byle do przodu....

Ten zwrot chodzi za mną już od kilku mies. :P
Ale coś w nim jest.

niby tak każdy z nas zawsze na coś narzeka, zawsze z czegoś tam jest niezadowolony.
Ale nikomu nie przychodzi wtedy do głowy, że szkoda na to czasu, a każda negatywna myśl ciągnie za sobą pozostałe negatywne emocje.
Im więcej myślimy, o tym, że mamy źle, że coś jest nie tak, tym więcej przyciągamy takich zdarzeń.
Bo kto zaprzeczy, że człowiek, który jest zawsze uśmiechnięty, ma pozytywne nastawienie do wszystkiego - nie ma dobrze?
To zależy też od tego, co uważamy za "dobrze".
Może po prostu to, że w danym momencie jesteśmy zadowoleni z siebie, z naszych bliskich, z tego co robimy i co mamy.

I jesteśmy wdzięczni.
Za każdy kolejny dzień.
Za to, co do tej pory osiągnęliśmy.
Za to co mamy i kim jesteśmy.
Za to jakimi ludźmi się otaczamy.
Za to, że kochamy i jesteśmy kochani.

Po prostu.

Wystarczy popatrzeć do lustra, podziękować sobie samemu, za to jak sobie świetnie ze wszystkim radzimy, a droga ku lepszemu staje otworem...

W końcu są ludzie, którzy na prawdę mają gorzej niż my.



Na zdjęciu z Malwiną.
Kwiecień zeszłego roku.


.

sobota, 3 grudnia 2011

raz tak, raz inaczej, byle do przodu...




Ostatnio odkryty kawałek. Jakoś tak mi się spodobał.
Mimo czasowego wycia Chestera :P


A ogólnie to:
Raz tak, raz inaczej, byle do przodu... :P


Czasem niestety trzeba z czegoś zrezygnować, na rzecz innego wyboru.
I tak to jest.
Trochę żalu zawsze zostaje, że idzie się tą drogą, a nie inną, ale jakby się wybrało tę 2gą, byłoby podobnie.
Nie można mieć wszystkiego.
Ważne, żeby się obok miało kogoś bliskiego, z kim chce się wszystko dzielić.

Wtedy każda decyzja jest łatwiejsza i wszystko wydaje się jaśniejsze.

Mała iskra zawsze jest potrzebna :)
Mała budzi dużą, a duża rozbudza płomień.
Trzeba o niego dbać i rozpalać go regularnie, by nie zgasł, bo potem trudno go znów zapalić.

Ale tak to jest.

Ważne, by nie zapominać w tym wszystkim o sobie.
I czasem zrobić też coś dla siebie, bo jak tego nie ma, to trudno się potem wprawić w dobry nastrój.


.

czwartek, 1 grudnia 2011

Where is my Mind



Dzisiejszy dzień sponsoruje Pixies.

Wybory są trudne.
Praktycznie każdy z nas nie lubi stawać przed trudnymi wyborami.
Zawsze są jakieś za i przeciw.
Czasem jest ich więcej, czasem mniej.
A czasem żadne z nich nie są tak do końca dobre.
Co wtedy zrobić? Przeczekać?
Tylko co to tak na prawdę da?
Jaki będzie w tym cel?
Czy w ogóle musi być jakiś cel?

Nie jestem pewna ani 1szego ani 2giego.

Może zrobienie listy za i przeciw, nie jest wcale takim złym pomysłem...

"Where is my Mind?"


Tylko, czy jeśli wstrzymam na jakiś czas z decyzją, jeśli go przeczekam, to czy będzie to dobre dla mnie?
Bo jakoś nie umiem brać pod uwagę tylko swojego dobra.
Zawsze myślę tylko o innych.


Obie opcje niosą ze sobą jakieś korzyści.
Tylko czy te korzyści da się ze sobą połączyć w chwili obecnej?
Chyba nie.
Trzeba wybrać.
I albo iść do przodu, albo przeczekać jeszcze chwilę, znaleźć konkretną pracę i wtedy ruszyć dalej.


.