niedziela, 25 grudnia 2011
Cicha noc, święta noc...
Wczoraj była Wigilia, dziś Boże Narodzenia.
Jedne z najważniejszych Świąt chrześcijańskich.
Ale nie tylko.
Święta mamy w sercu, a nie w kalendarzu.
Jeśli komuś zależy, to spędza te dni z ludźmi, których kocha, którzy są dla niego ważni, którzy są mu bliscy, nie dla tego, że to Święta i tak trzeba, tylko dlatego, że po prostu nie chce być sam.
Albo nie chce by jego bliscy byli sami...
Jeśli ktoś nie chce, nie spędza ich wcale. Wolny wybór.
Święta nie są nakazem.
Ale to nasze serce mówi nam jak i z kim będzie nam wtedy najlepiej.
Chcemy je spędzać z bliskimi, bo ich kochamy, bo każdy dzień spędzony z nimi jest dla nas czymś wyjątkowym, a fakt, że są to akurat Święta, pogłębia tę wyjątkowość.
Nie chcemy czuć się samotni i zapomniani w ten dzień.
Siedzimy tylko i rozmyślamy wtedy nad czymś nad czym nie powinniśmy.
Dołujemy się.
Denerwujemy się czymś, czego być nie powinno.
I tak zamiast się cieszyć, spędzamy resztę Świąt w złości i żalu.
A są na Świecie ludzie, którzy pozostają całkowicie samotni, bo tak akurat potraktował ich los. I nikt ich nie zapytał przed Świętami czy chcą tego złego losu czy nie.
I sami sobie nie wybrali samotnych Świąt, bo mieli akurat taki kaprys.
Bo wydarzyło się w ich życiu coś, co na zawsze zmieniło ich Święta.
I są teraz sami, bez nikogo, wśród obcych, daleko i nie mają żadnego wpływu na to jak miną te dni ani wszystkie ich następne.
Bo czasem trzeba się spieszyć aby z kimś być.
Jedne Święta są w dużym, ciepłym gronie, a innych nie ma w ogóle...
Tak już jest.
Bo nie ma się żadnego wpływu na to co nas może nagle spotkać.
Potem się żałuje, że prze 1 marną głupotę można już kogoś nie nigdy zobaczyć...
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz