wtorek, 30 marca 2010
Mewa
Kto powiedział, że mewy są tylko nad morzem...:P
Nikt nie ma bardziej pomysłowego sąsiada od mojego.
W ogródku hoduje plastikowe ptaki i owce.
A co tydzień przywozi do domu inną kobietę.
To się nazywa korzystanie z życia.
Jest również bardzo towarzyski wobec wszystkich osób na osiedlu.
Raz w miesiącu napisze jakiś donos, lub zapali swoje śmieci na działce sąsiada.
Jeśli raz nie powiesz mu dzień dobry, następnego dnia możesz spodziewać się, że zasadzi Ci sałatę i truskawki na podjeździe. Możesz z nom walczyć do upadłego, ale nic ci to nie da, bo innego razu zobaczysz tam wierzbę karłowata lub pomidory.
Tak już jest. Świat jest pełen dziwaków i najlepiej jest omijać ich z daleka przedzierając się przez rządki coraz to nowych warzyw.
.
niedziela, 28 marca 2010
ślepa brzoza
Życie może zmienić się w ciągu sekundy.
Całkowicie.
A ile może zdarzyć się w ciągu 3 godzin?
Jak daleko można uciec.
3 godz. samolotem. - Gdzie dolecisz?
W 3 godziny pociągiem. - Gdzie dojedziesz?
W 3 godz. samochodem. - Gdzie dotrzesz?
3 godziny idąc pieszo... - Gdzie będziesz?
W 3 godziny bycia sobą.
- Gdzie jesteś?
.
środa, 24 marca 2010
piłka
poniedziałek, 22 marca 2010
zaległe zimowce
Wrzucam teraz, bo przy obecnych rzutach ładnej pogody, niedługo będż już "nieaktualne".
Dziś 2gi dzień lenistwa. Przynajmniej próbuję nic nie robić.
Nie myśleć o sobotnim, złym zdarzeniu.
W czasie odpoczynku maznęłam nowe ilustracje.
Kiedyś tam może je wrzucę.
.
niedziela, 21 marca 2010
Tenczyn
Tenczyn 2007.
Piękny zamek koło Krakowa rodem z celtyckich opowieści.
Niesamowity klimat szczególnie zimą.
Teraz od niemal roku, całkowicie zamknięty dla zwiedzających z powodu groźby zawalenia.
Jakiś czas temu przeszedł w ręce prywatne i nowy właściciel nie zamierza go odrestaurować. A szkoda, bo w Polsce trudno o takie miejsca.
Żeby wejść na jego podwórze przechodzi się długim korytarzem osłoniętym z 2 stron wysokim murem.
W drodze powrotnej kapliczka w głębi lasu przy zwalonym drzewie.
Pamiętam jak dziś wszystkie zdarzenia z tego dnia gdy tam byłam.
Ten delikatny śnieg na ziemi, szadź na drzewach, zmęczenie, złe samopoczucie i ciężki dla mnie dzień.
Chciałabym tam wrócić. Przeżyć ten dzień jeszcze raz, ale inaczej.
Z innym nastawieniem. Na wesoło. Z uśmiechem i radością, której mi wtedy zabrakło.
Czasem właśnie tego mi w niektórych sytuacjach brakowało.
Nie umiałam się dostosować.
Teraz wiele się nauczyłam.
Nauczyłam się cieszyć ze wszystkiego.
Bo teraz wiem, że wszystko łatwo stracić.
Wystarczy chwila moment i czegoś ważnego już nie ma.
Z ludźmi jest tak samo. Czasem dopiero po stracie kogoś uświadamiamy sobie jak wiele mogliśmy zrobić, jak dużo odkładaliśmy na później.
I żałujemy, że nie możemy cofnąć czasu.
Dlatego warto jest dbać o teraz.
O tych których mamy, o chwile i o uczucia.
Bo w każdej chwili może być za późno.
Cyk. I kogoś nie ma...
Wtedy już nic się nie naprawi.
Niedługo wrzucę kilka innych zdjęć z wtedy, jak tylko doskanuję resztę filmu.
.
piątek, 19 marca 2010
+ 16
Za oknem +16.
Za oknem.
Ja od 5 dni siedzę przed kompem po 15 godz.i dziubię projekty żeby wyrobić się do końca dzisiejszego dnia.
Nie cierpię niezdecydowania i ludzi którzy co chwilę zmieniają zdanie i wymyślają coś innego. Świadczy to o ich małej wyobraźni.
Jakakolwiek współpraca z nimi zawsze kończy się źle.
Szkoda mi tych pierwszych dni wiosny.
Marzę o tym żeby pojechać na wycieczkę.
W moją ulubiona porę... kiedy na drzewach są już pączki, a jeszcze nie ma liści.
Patrzę za okno i ogarnia mnie bezsilność i tęsknota.
Ból w sercu.
Wolę więc nie wychodzić z domu.
Na fotce Kamieniec Ząbkowicki.
2007 rok.
Pięknie było...
.
sobota, 13 marca 2010
Lipa naszym przyjacielem
W Niedzielę byliśmy z chłopakami na koncercie.
Jak zawsze niestety - wszystkie najciekawsze koncerty odbywają się w "super extra rewelacyjnym klubie" W-Z.
Na szczęście tym razem ominęło nas kapanie z sufitu, ultrafiolet i dym pod nogi :P
Choć "specjaliści" od oświetlenia nie omieszkali poczęstować nas inną niespodzianką. Zaszaleli, regularnie strzelając po oczach salwami z reflektorów.
Na końcu dobili publikę jakimś pulsującym migaczem, po którym nie można było przestać mrugać, a oczy łzawiły parę dobrych min.
Niewiele widziałam ale za to było głośno, bo dźwiękowcy również dali czadu ;)
Znów narzekam co? :P
Ale nie było tak źle jakby się wydawało.
Wpierw sexowna Pani z Hetane zakręciła bioderkami i porwała wszystkich Panów na sali.
Następnie wyszło 2 półnagich łysych i jeden w czapeczce.
I Pan w czapeczce śpiewał sobie:
"...I wiem, że mogę
wiem, że mogę
choć mam pod skórą coś jakby strach
lecz mimo tego wiem , ze mogę
zanurzyć się w bezmiarze dnia..."
tralala lalala :P
Najlepszy jednak był pewien jegomość z pierwszego rzędu przyjmujący rolę wodzireja.
Co kilka minut udawało mu się śpiewnym barytonem przekrzyczeć cały zebrany tłum:
"Lipa naszym przyjacielem jest!!!"
Nie ma to jak dobre zagrzewanie do walki.
Pewnie ćwiczył na meczach.
Potem poszliśmy na piwo.
Tak.
Tez wypiłam :P
Lipa naszym przyjacielem jest.... ;)
Fajnie było.
Powyżej skromny "fotoreportaż" ;)
.
piątek, 12 marca 2010
zbiórka
Znalazłam niedawno stare fotki z różnych wypadów.
Między innymi taką letnią z wakacji w Świnoujściu.
2006 rok.
Pamiętam jak dziś wszystkie zdarzenia z końcówki tego roku.
Wspomnienia i nowe osoby, które odegrały ogromny wpływ na całe moje dalsze życie.
Wtedy jeszcze wszystko wydawało się proste, łatwe i przyjemne.
Wszystkie problemy wydawały się błahe i rozwiązywalne.
Po tym wyjeździe nastąpiła czarna seria złych zdarzeń (dotyczacych nie tylko mnie ale i moich bliskich) ciągnących się do końca 2009 roku.
Czasem pojawiało się słońce, ale nie na długo.
Wiosną 2009 zaszło za horyzontem i przestało wschodzić.
Dziś rocznica.
Po roku ciemności, małe i niewinne promyczki znów przedostają się przez ciężkie chmury.
Wstaje dzień?
:P
Heh - jak poetycko, no nie? :P
Aż dziw, bo za oknem szaroburo i marcowo.
Skan ze zdjęcia.
.
czwartek, 11 marca 2010
Czomolungma
Czomolungma.
Wyrosła w drodze do lasu.
Przypomniało mi się jak jako dzieci, jeszcze we wczesnej podstawówce, mówiliśmy tak przez chwilę na najwyższą dziewczynę w klasie.
Dzieci są bezlitosne.
Dziś wszystkich wystrzeliło do góry.
Niektórzy pną się nadal, inni gdzieś utknęli na trasie.
Są też tacy, którzy odpadli na półmetku.
Ale w gruncie rzeczy, każde z nas do czegoś doszło.
Zima wraca pełną parą.
Może wreszcie uda się jakiś zimowy wypad na Ślężę.
.
wtorek, 9 marca 2010
sobota, 6 marca 2010
zizizizima
piątek, 5 marca 2010
Holy Herbal Mother
Niedawno znalazłam na Fejsie (u znajomego mojej koleżanki) fajne zdjęcie kapliczki na mazurach.
Podpisane - Holy Herbal Mother.
Powiało od niego wiosną.
A za oknem wieje zimową zawieruchą.
Grube płaty śniegu tańczą między drzewami.
Moje ulubione.
W dzieciństwie widząc takie zjawisko od razu wybiegałam z mieszkania i nie wracałam dopóki nie byłam zupełnie przemoczona.
Jeszcze wczoraj była wiosna, a jutro znów trzeba będzie kopać tunel żeby wydostać się z domu.
Obecna pogoda skłania mnie ku przeczytaniu do końca "Zimistrza" którego kupiłam i zaczęłam jeszcze w czerwcu :P Ale jakoś w między czasie pochłonęłam parę innych pozycji.
Od "Inteligencji Emocjonalnej" po "Minpinkovię" Roalda Dahla (po słowacku) zakupioną jeszcze w 2008 w Koszycach, podczas najlepszej i najciekawszej wyprawy w moim życiu.
Minpinkovia ma wspaniałe i niezwykle klimatyczne ilustracje.
Jedne z najpiękniejszych jakie widziałam.
Postanowiłam sobie, że będe czytać 2 ksiązki w mies.
Moja siostra pochłania co najmniej 1 książkę w tyg. Czyta w zastraszająco szybkim tempie i zawsze znajduje na to czas.
Na to i na wiele innych spraw. Choć tak niewiele ma czasu dla Siebie.
Należy do tych ludzi, którzy pomimo natłoku obowiązków, potrafią się dobrze zorganizować.
Czasami dziwią mnie ludzie, którzy poświęcają coś dla nich ważnego, żeby zrobić coś na co wydaje im się, że nie mają czasu. Nie wiedzą, że to tylko ich wrażenie. Dzieje się tak głównie dlatego, że nie potrafią zorganizować się tak, żeby móc robić wszystko czego pragną. Rezygnują z jednej rzeczy dla innej, bo nie wiedzą i nie umieją siebie poukładać. Wydaje im się, że zwykłe i banalne sprawy są wazniejsze od uczuć, od ludzi, od gestów i fizyczności.
A zazwyczaj od tego powinno się zaczynać.
Od ułożenia siebie samego.
Wtedy reszta przychodzi sama.
Sama z siebie.
Powyżej fotki z między-świątecznej mini przejażdżki.
Z nawiązaniem do tematu.
Bardziej Holy niż Herbal ;)
.
środa, 3 marca 2010
wodniaki
poniedziałek, 1 marca 2010
NN
Dziś nostalgicznie.
Wiatr wali drzwiami i oknami.
W powietrzu latają śmieci.
Tak mnie dziś wywiało, że nie mogę się dogrzać.
Grzeję dłonie expresówką z sokiem żurawinowym, ale jakoś niewiele pomaga.
Przydałby się jakiś wytulak.
W nocy brak prądu i czytanie książki przy latarce.
Ostatnio robiłam to mając 12 lat i czytając pod kołdrą po kryjomu jakieś przygodówki z biblioteki.
Dziś przypomniała mi się Babcia oraz perę innych osób, których już nie ma.
Wczoraj znalazłam starego maila od Bartka B., jeszcze z kwietnia zeszłego roku, z podziękowaniami za udział w mojej wystawie.
Zmroziło mnie jak go ujrzałam. Ale i wzruszyło.
Fajnie jednak, że coś mi po nim zostało.
Mam jeszcze te 2 urodzinowe płyty z muzyką.
Gdybym miała umrzeć, nie chciałabym, żeby to się stało w samotności...
.
Subskrybuj:
Posty (Atom)