niedziela, 21 marca 2010

Tenczyn




Tenczyn 2007.
Piękny zamek koło Krakowa rodem z celtyckich opowieści.
Niesamowity klimat szczególnie zimą.
Teraz od niemal roku, całkowicie zamknięty dla zwiedzających z powodu groźby zawalenia.
Jakiś czas temu przeszedł w ręce prywatne i nowy właściciel nie zamierza go odrestaurować. A szkoda, bo w Polsce trudno o takie miejsca.
Żeby wejść na jego podwórze przechodzi się długim korytarzem osłoniętym z 2 stron wysokim murem.

W drodze powrotnej kapliczka w głębi lasu przy zwalonym drzewie.
Pamiętam jak dziś wszystkie zdarzenia z tego dnia gdy tam byłam.
Ten delikatny śnieg na ziemi, szadź na drzewach, zmęczenie, złe samopoczucie i ciężki dla mnie dzień.

Chciałabym tam wrócić. Przeżyć ten dzień jeszcze raz, ale inaczej.
Z innym nastawieniem. Na wesoło. Z uśmiechem i radością, której mi wtedy zabrakło.
Czasem właśnie tego mi w niektórych sytuacjach brakowało.
Nie umiałam się dostosować.

Teraz wiele się nauczyłam.
Nauczyłam się cieszyć ze wszystkiego.
Bo teraz wiem, że wszystko łatwo stracić.
Wystarczy chwila moment i czegoś ważnego już nie ma.
Z ludźmi jest tak samo. Czasem dopiero po stracie kogoś uświadamiamy sobie jak wiele mogliśmy zrobić, jak dużo odkładaliśmy na później.
I żałujemy, że nie możemy cofnąć czasu.

Dlatego warto jest dbać o teraz.
O tych których mamy, o chwile i o uczucia.
Bo w każdej chwili może być za późno.

Cyk. I kogoś nie ma...
Wtedy już nic się nie naprawi.



Niedługo wrzucę kilka innych zdjęć z wtedy, jak tylko doskanuję resztę filmu.


.

Brak komentarzy: