sobota, 29 maja 2010
o żesz
O żesz... to się porobiło.... :>
Angelika powiedziałaby - masakra :P
ilustracja do "Portretu Doriana Graya" O.Wilde`a
stara dosyć.
środa, 26 maja 2010
zuo
poniedziałek, 24 maja 2010
Pan Szewc
Czy Pan Szewc tak na prawdę był szewcem?
Nie pamiętam.
Mam jakąś kolejną lukę w pamięci.
Pojawiają się one coraz intensywniej.
Coraz częściej nie pamiętam tego co było przed chwilą.
W kwietniu 2008 roku w Środzie Śląskiej był Pan Szewc ze swoim psem.
Miał w swoim zakładzie punkt ksero. Nieczynny.
Zawsze wierny pies wszędzie mu towarzyszył.
Kochał swego pana miłością bezwarunkową, taką jaką darzył go jego właściciel "Pan Szewc".
Pan Szewc znał się na historii miasta i okolic, był sympatycznym i dumnym człowiekiem. Pamiętam, że jak szedł, to kiwał się tak dziwnie na boki.
Kiedyś znów go odwiedzę. Jeśli będę miała ku temu okazję.
Tacy ludzie jak on uczą nas żeby trwać przy tym co się na prawdę ceni w życiu, przy tym co jest ważne. Pokazują nam, że czasami marzenia są ważniejsze od wszystkiego innego.
Dobrzy ludzie.
Niosący bezinteresowną pomoc.
Cieszący się z każdego miłego słowa, gestu, uśmiechu.
Podający chętnie pomocną dłoń i przyjmujący ją od kogoś innego.
Tacy ludzie nie ranią, nie krzywdzą, nie szydzą i zawsze pozostają na swym stanowisku. Wierni zasadom. Nigdy i pod żadnym pozorem nie rezygnują z tego co jest dla nich najważniejsze.
Na prawdę warto utrzymywać kontakt z dobrymi ludźmi
W piątek była 2ga rocznica śmierci mojej Babci.
Jak ten czas wbrew pozorom szybko leci...
Teraz się tak wydaje.
Tamten rok był dla mnie niekończącym się koszmarem ciągnącym się niemal całe życie.
Myślałam, że będzie trwał wiecznie. A teraz... teraz mam wrażenie, że to był 1 dzień.
1 zły sen.
Teraz śnię inny.
Jaki? Jeszcze nie wiem, ale zaczął się równie nieciekawie.
.
niedziela, 23 maja 2010
piątek, 21 maja 2010
podaj cegłę, zbudujemy nowy dom...
Ludzie żyją w ogromnej nienawiści, złości, nieświadomości i zakłamaniu.
Nie wybaczają, nie podają ręki, czy wręcz odpychają tych, którzy wychodzą z inicjatywą pokoju czy pomocy.
Nie zdają sobie sprawy z tego, że robiąc to gromadzą tym samym w swoim sercu coraz większa gorycz, która pożera ich od środka. Kawałek po kawałku wyżera ich uczucia, mądrość, dobro, sens, chęć i istnienie. Gniją wewnętrznie.
Stają się cyniczni, bezduszni i zimni.
Czasem ktoś wyrządza komuś ogromną krzywdę.
Wybaczenie jest kwestią czasu.
Niektórzy potrzebują go mniej, inni więcej. Jeśli osoba która się skrzywdziło przychodzi do ciebie żeby "podać ci rękę" i nawiązać pokój, a ty ją odepchniesz, wówczas cofasz się o kilka poziomów człowieczeństwa niżej.
Wybaczanie jest bardzo trudne.
Wymaga ogromnej mądrości.
I siły.
Umie to robić tylko ten, kto wysoko ceni drugiego człowieka.
Są ludzie, który wiele rozumieją, wiele przeszli i wiele utracili. Takie osoby często wybaczają bardzo szybko, bo posiadają większą samoświadomość. Wyższa inteligencje emocjonalną.
Ona wynosi ich do góry. Pozwala zachować ich na powierzchni.
Wyprowadza na prostą drogę.
Zawziętość.
Nie ma gorszej cechy. Są ludzie, którzy żyją tylko nią. Uważając że to oni zawsze mają rację, że to im zawsze dzieje się krzywda, że wszyscy ludzie są nastawieni przeciwko nim.
Są to tak zwani "życiowo pokrzywdzeni".
Pytanie przez kogo?
- przez samych siebie.
Niektóre osoby rozumieją to wszytko w parę chwil. Inne szukają tego zrozumienia wiele lat. Jeszcze inne nie szukają, bo żyją w przekonaniu swojej własnej doskonałości. Nie widza w swoim zachowaniu nic negatywnego, pomimo tego iż krzywdzą siebie i innych. Nie słuchają sugestii przyjaciół, rodziny, obcych.
Nie słuchają siebie.
Przesypiają całe życie.
Marnują siebie samego.
"Osądzasz bez litości,
Bez serca i miłości."
Ile razy odpychasz rękę która się ku tobie zwraca, tyle noży wbijasz w swoje własne serce.
Pochwycenie wyciągniętej dłoni wymaga ogromniej odwagi.
Tyle, ile zrozumienie swoich własnych błędów.
Czasem cofasz się i wracasz. Cofasz i wracasz, nie wiedząc czy przyjąć "dłoń".
Świadczy to o tym, że tli się w tobie jeszcze trochę dobra.
Wystarczy 1 krok żeby być wyżej i już nie upadać.
Miejsce fotki - gdzieś pomiędzy.
.
.
środa, 19 maja 2010
drogi
5 lat temu poznałam jednego Pana.
Ratownika medycznego. Niezwykle interesująca osoba, ale tylko takie staja na mojej drodze. Nasze drogi w tamtym momencie się skrzyżowały i powstała kilka zdjęć.
Wrzucam 1. Z przygotowań do "sesji".
Miał powstać podkład do Baśni Braci Grimm. W efekcie końcowym moje baśnie przyozdobiło zupełnie co innego.
Maska szlag-metalowa na twarzy miala dodawać efektu niesamowitości.
Wiadomo... początki zdjęć studyjnych i te sprawy ;)
Po 5 latach nasze drogi znów się krzyżują, a on wreszcie ogląda zdjęcia.
Drogi są różne.
Podobno jeśli czegoś na prawdę bardzo mocno pragniemy wtedy możemy to przywołać.
Ludzi również.
Nie mówię tu o marzeniach, bo to zupełnie co innego niż pragnienia.
Te ukryte.
To nie fakty ;) to prawda :>
Zawsze miałam wszystko to, czego pragnęłam.
Jeśli nie pragnęłam, moje drogi z marzeniami się rozchodziły.
Ostatnio lata mi lewe oko. Sebastian Ko. powiedziałby, że mam guza mózgu ;)
Jutro leci na 3 tyg.. do Brazylii.
Zapraszał, ale nie skorzystałam :>
.
poniedziałek, 17 maja 2010
huśtaweczka
Za oknem hula wiatr. Zacina deszczem. Chyba pory roku się pomieszały.
Wreszcie za monitorem mam jakiś widok. Rozciąga mi się panorama Wrocławia.
Co prawda wolałabym jakieś góry ośnieżone, owce i te sprawy ale cóż.
Siedząc 5 dni w domu można przeżyć wiele przygód. Można dostać pracę i zlecenie, wcale ich nie szukając (jak szukałam to nie było), można poznać nowych, ważnych przez chwilę ludzi.
Można usłyszeć parę wspaniałych lub gorzkich słów.
Można sprzedać kilka obrazów nie ruszając się z domu. Itp itd.
Można też zrozumieć, że najlepiej niczego nie szukać i nigdzie się nie spieszyć.
Powyżej stara fota. Nie pamiętam jednak skąd. Prawdopodobnie gdzieś pomiędzy Wrocławiem a Kątami Wroc., chyba 2007 rok. Dzieciaki na huśtawce.
Nie wiem, czy juz nie wrzucałam tej foty, nie chce mi się sprawdzać :P
Ostatnio huśtałam się tak jakies 2 tyg. temu w parku Klecińskim.
Fajne rejony.
.
poniedziałek, 10 maja 2010
się dzieje...
Dzieje się.
Ostatnio dużo, na maxa.
Więcej zdarzeń niż w ostatnim jałowym roku.
Za dużo żeby pisać.
Koncerty, remonty, pakowanie, spotkania, niespodziewani kupcy obrazowi.
Odrobina szaleństwa też.
Dzis w nocy jako A-MAN (męski superbohater)wraz ze swoją ekipą walczyłam z człowiekiem gorylem. Dostał ognistym strzałem z moich płomiennych oczu. Ogień szedł nad linką uzywaną przy wysadzaniu skał dynamitem. Linka wciąż się urywała i wiązaliśmy ja od nowa i od nowa.
Była czerwona.
A o n wiąż szedł i szedł w naszą stronę.
Czarny i zwalisty.
Goryl ugasił ogień siłą woli... i się obudziłam.
Chyba przegraliśmy walkę.
A-man, Człowiek Chorągiew, Mocarny Karzeł i cała reszta.
Fajnie jest być facetem.
Mieć taka kompanię.
Blond włosy za ucho, czerwona opaska na włosach, niebieska pelerynka, błękitne oczy i niebieskie gacie.
Nie pamiętam tylko czy miałam na sobie jakieś lateksowe rajtuzy czy cosik inszego :P
Idę dziś wczesniej spać.
Może wygramy dziś tę walkę.
Na fotkach telefonowych, wypad z Malvinitą do naszej ulubionej kawiarenki.
Najlepsze Moccacino w mieście.
.
środa, 5 maja 2010
karmel i pralinka
Subskrybuj:
Posty (Atom)