wtorek, 27 września 2011

Downtown




life is shit.. sometimes.


Na nic nie masz wpływu.
Wszystko dzieje się poza Tobą.

Twoje decyzje nie mają znaczenia w tym dużym brutalnym świecie.
Twoje potrzeby nie mają znaczenia w tym dużym zachłannym świecie.
Twoje marzenia nie mają znaczenia, w tym dużym szarym świecie.
Twoje szczęście nie ma znaczenia, w tym dużym smutnym świecie.


Kolory dzieją się gdzieś obok, życie idzie sobie samo trzymając pod pachę kawałek przeterminowanej bułki, której i tak nie zje, ale musi mieć poczucie, że coś tam ma.
Na czarą godzinę.

A co jeśli czarną godzina jest zawsze?

Może tak na prawdę stan awaryjny trwa zawsze...?

Tylko nam się wydaje, że jest ok.?
Bo mamy na oczach małe, szare klapki wypozycjonowane widokiem na siebie...






.

niedziela, 18 września 2011

Away From The Sun





There's nothing left to lift me up
Back into the world I know...





.

Bolków trip :)











25 czerwca pojechałam na 2ga wyprawę na stopa. Miał być 1 dzień a wyszło 5... To były moje najlepsze wyjazdowe wakacje :)
Zaczęło się od wygrania w Radio Wrocław biletów na Puchar Świata w jeździe konnej w Strzegomiu. Wygrałam 4 2 dniowe wejściówki.
Pojechaliśmy tam w Sobotę z Izą i Rafałem.
Impreza ciekawa, ale jak ktoś nie jest koniarzem, to po 10 min. będzie miał dość.
Ogólnie fajne doświadczenie ale szybko wymiękliśmy.
Po jakimś czasie pożegnaliśmy się ze znajomymi i ruszyliśmy dalej na stopa.
Zahaczyliśmy o ogród Zamku w Morawie a potem złapaliśmy stopa do samego Strzegomia. Ponieważ mamy niesamowite szczęście trafiliśmy na ojca z 2ma córkami, którzy wracali z tej samej imprezy i podwieźli nas na sam dworzec PKS. Tam mieliśmy do wyboru 2 opcje - Jelenia Góra lub Bolków. Pierwszy przyjechał Bolków. Ponieważ byliśmy już ledwie żywi ledwie znaleźliśmy jakieś lokum i do niego doczłapaliśmy. Następny dzień zwiedzaliśmy zamki, Świny i Bolków, i tu znów mieliśmy niesamowite szczęście trafiając na promocyjny, darmowy dzień bez biletów :D
Wcześniej byliśmy w Świnach gdzie powstała cała masa fajnych i niesamowitych zdjęć.

Bardzo dużo się wtedy zdarzyło.

2 kwatery w ciągu 3 dni. Obie po tańszej cenie, w 2giej, dostaliśmy droższy pokój w cenie tańszego, a na pożegnanie darmowe mapy Bolkowa i okolic, pocztówki i przypinki :)
Ludzie jednak są dobrzy.

W między czasie była zupa koperkowa za 3 zł. w barze mlecznym, pół dnia pod bankomatem czekając na przelew (który nie przyszedł) do kuzyna Michała, który wspomagał finansowo nasza wyprawę :P
Czipsy i soczki na schodach sklepu przy drodze.
A co dzienne porcje różnego rodzaju lodów przetrzebiły całkowicie nasz skromny budżet wycieczkowy.
Z Bolkowa złapaliśmy stopa do... Kamiennej Góry.
Zatrzymał się nam polski Amerykanin pochodzący z okolic Bolkowa.
Całą drogę opowiadał o swoich podróżach i mieszkaniach, które posiada w Stanach.
Podróż z nim klimatyzowanym autem przy 30 stopniowym upale byłą czystą przyjemnością :) Był nawet na tyle w porządku, że podwiózł nas niedaleko rynku.
Tam po krótkim spacerze zaczęliśmy szukać kolejnego noclegu...

Kasa od Michała nadal nie przychodziła...

Nie mieliśmy funduszy na noclegi ani na jedzenie...
Weszliśmy do najbliższej księgarni aby zobaczyć co tam mają ciekawego.
I gdyby nie pomoc ekspedientki nie mielibyśmy gdzie spać.
Miła Pani wyszukała nam na necie kwatery i zapisała numery tel.
Wyszliśmy z księgarni i zarezerwowaliśmy pokój przez tel.

Trafiliśmy znów w tę samą uliczkę, z której przyszliśmy.
I właśnie tam podeszłam do pierwszego lepszego Pana pytając o drogę.
Pan ten powiedział nam, że to daleko i na 2gim końcu miasta.
Ale oprócz wskazania drogi zaproponował nam jeszcze, że nas tam zawiezie... :)
Powiedział, że co prawda miał inne plany ale zrobi dobry uczynek :)
Zaprowadził nas do auta i zawiózł prawie na miejsce podając nam swój nr, tel. i adres, mówiąc abyśmy do niego dzwonili jeśli będziemy w potrzebie...
Wyszliśmy z auta i poszliśmy drogą w dół poszukać kwatery.

I tak trafiliśmy do Groß-Rosen w Kamiennej Górze....


Ciąg dalszy opowieści nastąpi... :P



Powyżej zdjęcia z samego Strzegomia i Morawy.
A reszta zdjęć wkrótce :P








.

sobota, 10 września 2011

środa, 7 września 2011

error



Rozładowała mi się bateria.
Pierwszy raz w życiu jestem tak wyczerpana, że ledwie chodzę.
Psychicznie i fizycznie.
Do tej pory w mniej lub bardziej trudnych sytuacjach dawałam radę. Czasem wisiałam na włosku, a czasem na linie.
Ale zawsze podciągałam się do góry i zawsze coś gdzieś mnie ciągnęło przed siebie.
Teraz lina zniknęła.
Jestem bezsilna.
Wczoraj pojawił się promień słońca.
Nie wiem co z niego będzie.
"Nie wiem, nie jestem pewnien czy..."
Może popchnie mnie ku dobremu, a może zostanę w bezładzie.
Zdaję się na los.


Człowiek jest w stanie znieść wiele. Czasem wszystko.
Ale gdy jest już pewien swojej ogromnej siły i energii, a coś nagle mu ją zabierze lub postawi przed faktem jej utraty, wówczas zaczyna wątpić.
W swoją siłę, w świat, w ludzi, w życie.
W siebie.

Na swojej drodze spotykamy różnych nauczycieli.
Kiedyś już o tym wspominałam.
Przez całe nasze życie przewijają się ich setki, czasem tysiące.
Musimy tylko umieć widzieć jaka jest ich rola i że są oni po to by nam pomóc.
Żeby nas odpowiednio poprowadzić.
Ale to do nas należy ostateczna decyzja czy wybierzemy drogę jaką nam pokazują.


W pon. przeprowadziłam bardzo długą rozmowę z mamą mojej koleżanki.
Ona była moim kolejnym nauczycielem.
Dzięki niej wiem, że czasami dobrze robiłam.
Że bycie wdzięcznym za to co się ma to coś, co daje nam poczucie spełnienia i możność życia dalej, jest czymś niesamowicie ważnym. Napędzającym naszą machinę.
Spędziłyśmy kilka godz. przy kawie.
W pewnym momencie dziwnym zbiegiem okoliczności weszłyśmy na temat "sekretu".
Pani Ewa wyciągnęła książkę i powiedziała, że dostała ją od przyjaciółki, która jest chora na raka. Która walczy.
Na stronie tytułowej widnieje dedykacja, pozwolę sobie ją przytoczyć, bo dzięki niej otwierają się umysły:


Ewuniu
bądź zawsze młoda w myślach...
i bądź wdzięczna.

Wrocław 17 luty 2008 r.


Nie wiem czy ta osoba nadal żyje, ale wiem że zgłębiła tajemnicę tego świata.
Że wszystko co posiadamy bierze się z wdzięczności.
Łącznie z naszym szczęściem i miłością.
Bo gdy nie jesteśmy wdzięczni za to co do tej pory dostaliśmy i za to co mamy obecnie, to nie będziemy szczęśliwi.
To nie dostaniemy więcej.
To nie będziemy otwarci na nowe możliwości.
To świat zepchnie nas w szary kąt, gdzie jest pusto, zimno i źle.

Dziękuję Pani Ewo za tyle dobroci.


Moja bateria jest pusta.
Zaczyna ładować się od nowa.
Trwa to na tyle wolno, że nie jestem w stanie unieść widelca i poczuć smaku tego co jem.
Wszystko dzieje się poza mną.
Już nie ode mnie zależy czy się naładuje czy nie.
Nie mam na nic wpływu.
Mogę jedynie patrzeć na siebie z boku.

Tak jest łatwiej.

Chce mi się płakać, ale nic na to nie poradzę.


Nie mam siły na ciągłą walkę ze światem.
Może z perspektywy widza będzie mi lepiej...



.

piątek, 2 września 2011

termin ważności




Życie jest czasem przeterminowane.
Niby z wierzchu i w środku wydaje się, że wszystko jest ok.
Ale w którymś momencie dostajesz znak, że minął termin ważności.
I albo skaczesz z mostu albo zjadasz to co masz.
Jak skoczysz, to masz szansę przedłużyć termin ważności o jakiś czas lub bezterminowo.
Zależy to od odpowiedniej współpracy.
A jak zjesz to co masz, lub całkiem zrezygnujesz z tych 2 opcji, to tylko poczujesz niesmak, przede wszystkim wobec siebie samego.
Bo w którymś momencie zauważysz, że zabrakło Ci odwagi.
A jak brak Ci odwagi, to tak na prawdę nie masz po co żyć.
Bo świat jest tylko dla tych, którzy nie boją się walczyć z tym co im daje życie.
A ono robi co chce.
Raz daje Ci tęcze i kolory, innym razem szaro-bure mazie, które wydają Ci się beznadziejne...
"Wydają" dobre słowo.
Wydają, bo tak na prawdę, to tylko od Ciebie zależy czy coś będzie kolorowe i dobre, czy nie. Od Twojego spojrzenia na to, od twoich gestów, słów i czynów.
2gi człowiek choćby przeniósł dla Ciebie i górę, nie będzie miał wpływu na Twoją niemoc wobec samego siebie.
Najgorsze co można zrobić, to nie podejmować walki i uciekać gdzieś na bok, gdzieś gdzie wydaje Ci się, że będzie lepiej.
Bo czasem spadasz z deszczu pod rynnę.
Bo czasem człowiek tak na prawdę nie potrafi docenić tego co ma.
Wydaje mu się że jest nieszczęśliwy, bo jedna, druga czy trzecia sprawa układa się nie po jego myśli.
Ale to jest błędny sposób myślenia, bo chwile zwątpienia przytrafiają się każdemu.
I każdy człowiek ma do nich prawo.
Ale tylko od niego zależy czy te jego chwile nie zniszczą jego samego i jego bliskich.
Czasem trzeba się dla kogoś poświęcić, czasem trzeba zrobić coś czego się nie chce, czego się nie lubi, żeby potem było dobrze. Aby późniejszy czas przyniósł nam to czego pragniemy, spokój i zadowolenie.
Czasem prosimy kogoś by się zmienił, dostosował, lub mniej starał, nie poświęcał dla nas, bo wydaje man się to niepotrzebne, nic mylnego.
Może ta druga osoba właśnie tego potrzebuje?
Starania się.
Miłość właśnie na tym polega, na staraniu się, walce, poświęceniu, dostosowaniu do potrzeb 2giej osoby.
Bo nie mamy prawa prosić nikogo o te zmiany nie dając od siebie nic w zamian.
Nie dając tego samego.
Bo istota szczęścia leży po 2 stronach.
Tworzymy je po połowie.
Mamy taki sam wkład i tak samo powinniśmy się mu poświęcać.
I w równym stopniu o nie walczyć.
Nie pozwalać, by robiła to tylko jedna osoba, bo wpędzamy ją w dół czarny, nieprzegnany.
Doceniajmy bliskich i cieszmy się z ich drobnych gestów i dużych uczuć.
Bo dają je nam, bo nas wybrali. Właśnie po to by się nimi dzielić.

Szczęście to duże słowo. Tak jak Miłość.
Miłość nie mija. Albo jest albo jej nie ma.
Jak jest, trzeba ją trzymać z całych sił, bo drugiego takiego szczęścia nie znajdziemy.
Tak samo jest właśnie z tym całym Szczęściem.
A jeśli jest Miłość, to jest i szczęście. To największe, nieporównywalne z niczym innym.
Trzeba tylko umieć je dostrzec i nie pozwolić żeby zwykłe codzienne sprawy nam je przysłoniły.
Bo one są i zawsze będą.
Czy jest się razem, czy osobno.
Od życia i od nich się nie ucieknie.
Przenosząc się z miejsca na miejsce pogarsza się jedynie swoją własną wewnętrzną sytuację, sprawia się, że wszystko dobre, co nas do tej pory spotkało, ulatuje.
Czasem szybciej, a czasem powoli.
Obumiera.
Samo z siebie.
Umieramy my sami.
Dlatego jeśli kogoś spotkał ten jeden jedyny dar, którego niektórzy ludzie nie są w stanie uświadczyć czasem przez całe życie, trzymajmy go z całych sił i nie wypuszczajmy pod żadnym pozorem.
Bo nigdy więcej go nie odnajdziemy.
Jeśli ktoś ciągle chce poprawiać swoją sytuację, nie widząc, że jest dobra, nie dostrzegając w niej tego co pozytywne, tego, że na prawdę jest szczęśliwy, wówczas traci on samego siebie.
I choćby uciekł na koniec świata, przed sobą samym nie zdoła się schować.
Bo brak szczęście tak na prawdę siedzi w naszych własnych głowach.
Cieszmy się więc tym co mamy, bo bardzo szybko i bardzo łatwo możemy to stracić, na własne życzenie. Na własne widzimisię. Przez nasze własne kaprysy, nasze własne przyzwyczajenia.
Trzeba po prostu nauczyć się pokory dla życie i tego co ona nam daje. Umieć to przyjmować, umieć walczyć i nie cofać się, nie rezygnować zbyt szybko.
Trzeba mieć pokorę dla ludzi i dla tego co oni nam dają i co wnoszą w nasze życie.
Trzeba umieć szanować potrzeby innych, a nie tylko swoje.
A to wszystko wymaga czasu. Nie da się tak hop-siup.
Każdy ma w życiu swój czas, w którym zaczyna się życie.
Dla jednych jest to już dzieciństwo, dla innych koniec liceum, a jeszcze inni zaczynają żyć nawet dopiero po 30stce..
Czasem spada to na nas znienacka, a czasami na naszą własną prośbę...
Jako ludzie musimy być konsekwentni wobec swoich słów i czynów.
Bo czasem ranimy nimi do żywego swoich bliskich.
Tych, którzy oddali by za nas swoje życie.
Którzy nas kochają, potrzebują, szanują i wspierają.
Którzy są z nami szczęśliwi. A my tego nie doceniamy, bo nagle coś nam się nie spodobało... coś, co tak na prawdę w skali całego życia, nie ma żadnego znaczenia.
Wiem, że jeśli się kogoś kocha, to stać nas na największe poświęcenie.
Bo na tym to polega.
I nie jest to jakieś ogólne ludzkie prawo.
To prawo wszechświata i szczęścia.
To prawo nas samych. Naszego sumienia.
Potrzeby są różne. Zmieniają się z dnia na dzień.
Jednego dnia potrzebujemy czegoś, a innego wydaje nam się to zupełnie dziwaczne i niepotrzebne.
Musimy umieć się przystosować, do tego, że życie się zmienia, że my się zmieniamy.
Zmieniają się nasze myśli, uczucia, ciało.
WSZYSTKO IDZIE DO PRZODU.
I nie znaczy to, że zmienia się na gorzej, jest po prostu inaczej.
Czasami trzeba trochę cierpliwości i przeczekania, żeby było lepiej.
Czasami trzeba się wczuć w drugiego człowieka, żeby przestać myśleć tylko o sobie samym i o swoich wygórowanych i wymyślonych pragnieniach.
Miłość, empatia i zrozumienie zamiast samolubności i ucieczki.
To jest to, co podnosi ludzi do góry. Powoduje uśmiech i chęć do życia.
Radość z siebie samego i z drugiej osoby.
Zadowolenie i spokój wewnętrzny.

Uciekając do nowego, co na pierwszy rzut oka może nam się wydawać lepsze, niszczy nas samych.
Burzymy swój wewnętrzny spokój.
Sami sobie fundujemy chaos i zniszczenie.
Na własne życzenie.

Sami w sobie niszczymy naszą wrażliwość, naszą ludzkość i naszą Miłość...
Z własnej głupoty.
Bo nie potrafimy chwilę poczekać, i powalczyć.



Doceniajmy, to co mamy i kogo mamy, dla siebie.
Tak po prostu.




.

cztery litery



czasem jest źle...
a czasami nie...


.