sobota, 6 listopada 2010

amnezja




Ostatnio cierpię na chroniczne zaniki pamięci. Biorąc pod uwagę ostatnie zdarzenia oraz zdarzenia przed ostatnie i te, które były przed tym przedostatnimi :P jest to bardzo wygodna sytuacja.
Nie pamiętam o czym rozmawiałam z niektórymi osobami kilka dni temu, co mówiłam, co ktoś mówił, o co pokłóciłam się z moją Mamą 4 dni temu i wielu wielu innych rzeczy.
Nie pamiętam gdzie byłam. Nie pamiętam na jakiej imprezie ostatnio byłam i z kim, pamiętam jedynie kino i pożegnanie Malwiny.
Wiem, że było coś jeszcze, ale nie wiem co.
Zważywszy na to, że trochę już się tego nazbierało i z dnia na dzień jest ich coraz więcej to strach się bać.

Dr House powiedziałby, że to toczeń albo sarkoidoza, albo guz mózgu.
Nie ma czegoś lżejszego? :P

Ale jak już powyżej wspominałam - niemiłych zdarzeń też nie pamiętam, co jest bardzo w tym wypadku wskazane.


Kilka dni temu wróciły klucze do ogrodu.
To pamiętam.
Równo dzień po moim ostatnim wpisie.
Trafiły wprost na moje dłonie i zostały niezwłocznie przeze mnie zakopane tak, żeby nie zostały już odnalezione. I nie wpadły znów w niepowołane ręce.
W żadne ręce.
W moje również.
Jedna droga zamknięta.
Marzenia pogrzebane.
Mam nadzieję, że o tym tez zapomnę.

Niepamięć kontrolowana.

Idę dalej.
Ale jakoś zgubiłam mapę, bo błądzę i trafiam wciąż w to samo miejsce.
Moja ruchomość nie przekracza granicy 10 metrów.
Dalej mgła.
Bezmyśl.
Bezplan.
Bezruch.

W tym ostatnim jestem ostatnio mistrzem.
Bezruch postępujący.

Samotność, to coś czego potrzebuję na dłużej.



Na zdjęciu Jagoda.
Mały fragment nowej sesji.



.

2 komentarze:

hekate pisze...

czyli że się odważyłaś? :) gratuluję

galazinka pisze...

Trzeba było w końcu zrobić jakiś krok. Nie do końca wyszło to tak jak rozmawiałyśmy, ale jakoś poszło i "sprawa" zakończona.
Dziękuję :)