wtorek, 22 czerwca 2010

Dużo tego..












Dziś 2gi dzień lata.
Dużo się dzieje.
Znowu.
Czasem odnoszę wrażenie jakby to wszystko co zdarzyło się "przed", było życiem kogoś innego.
Niedawno spotkałam osobę, zupełnie obcą, która powiedziała mi, że to co mnie spotkało, sprawiło iż na światło dzienne wyszła moja prawdziwa natura.
TO się zdarza raz w życiu.
Taki film.
TO co się zdarza, wywołuje pewien proces polegający na wylewaniu na zewnątrz prawdziwego JA.
Z godziny na godzinę robisz, mówisz, czujesz coś czym jesteś na prawdę.
A to co było wcześniej, było tylko skorupą, która chroniła dostępu do wnętrza.
Kolejną irracjonalną sprawą jest to, że im twardsza skorupa, tym szybciej ona pęka.
Czy totalny pesymista i czarnowidz, może w głębi duszy być optymistą???
Jakie czynniki tak na prawdę powodują tym wszystkim?
Chemia? Siła Wyższa? Los?

Niedawno przeprowadziłam ze znajomym interesującą rozmowę na temat zła i czających się w nas negatywnych uczuć.
Nie myślałam w ten sposób, że będąc człowiekiem jesteśmy zarazem targanym instynktami zwierzęciem, które tylko działa na zasadzie zahamowań, a nie otwartości.
A uczucia nazywane społecznie "złymi" tak na prawdę przeważają nad całą resztą.
My jedynie dobrze i skrzętnie spychamy je głęboko do kieszeni myśląc, że jak o nich zapomnimy, to już sami z siebie będziemy dobrzy i fajni.
Ale tak nie jest.
Wszystko, toczy się poza nami, ale zawsze rozpoczyna się w środku.


Najśmieszniejsze jest to, że na prawdę nie ma już rzeczy niemożliwych.
Wszystko może się zdarzyć.
Los jest nieprzewidywalny. Tak samo jak i ludzie.
I tak na prawdę nikt nie zna siebie samego.

Wiem. Ostatnio mieszam różne tematy razem.
Ale jakoś tak jest dziwnie, że teraz widzę ich zdecydowanie więcej.
Pozytywniej?
Ja?
heh - trudno uwierzyć prawda?
A jednak :D


Powyżej fotki z ostatnich wypadów.
Kulturalne wypady i odpady ;)
Podwodny Wrocek i Take-art.
Na zdjęciach - Ala, Jagoda, Radek, Wojtek, Michał i Marcin.
Reszta jakoś wypadła z kadru albo się na chwile odłączyła ;)
Górne fotki cykałam kom. dolne z aparatu Ali ;)

.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witaj Gałązko ;) o wielu imionach. Właśnie sobie uświadomiłam, że często oglądałam Twojego bloga, zanim Cię poznałam. Nie spodziewałam się, że Cię poznam. Miło było ;)

galazinka pisze...

Hej hej :)
Mnie również miło.
A Ja zaglądałam na Twoje zdjęcia ;)
Było na prawdę fajnie :)
Karolka się spisała ;)

I wreszcie zapamiętałam imię ;)

Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

Zapachniało trochę "Wilkiem stepowym".
W.K.

galazinka pisze...

No, w końcu jakieś inne zwierze niż owca Panie Wojciechu ;)
Nie czytałam ale nadrobię.

Anonimowy pisze...

Sam też nie dotarłem jeszcze do końca - wydaje mi się jednak, że "duch" tej lektury może nie do końca pasować do humoru - na razie może więc lepiej wstrzymać się z nadrabianiem. Książka przedstawia raczej negatywny przypadek wpływu "wewnętrznego zwierzęcia" na życie i podejście do wielu spraw.
W.K.

galazinka pisze...

O negatywnym wpływie tez poniekąd rozmawiałam.
Dziwny zbieg okoliczności z tematem tej książki. Ale szczerze uważam, że zbiegów nie ma.
Widocznie powinnam ją przeczytać ;)
Wczoraj przeczytałam gdzieś takie zdanie "Widocznie dobrze czytam znaki".
Wszędzie pełno tych znaków i ja również zaczynam widzieć je coraz wyraźniej.

Anonimowy pisze...

Jednak myliłem się co do "Wilka stepowego".
Może dlatego książka zrobiła na mnie tak duże wrażenie i po przeczytaniu można uznać, że jestem wciąż pod jej wpływem.
I może z tych samych powodów faktycznie "powinnaś ją przeczytać".
Z resztą o znakach również jest w niej mowa.
W.K.