niedziela, 6 marca 2011

Kiełczyn













Wczoraj byłyśmy z Iwonką i Olką w Kiełczynie.
Miły dzień...
Stare, dobre okolice do których moje serce wyrywało się od dłuższego czasu.
Tęsknię za tymi miejscami.
Byłam w tej miejscowości setki razy, ale nigdy nie udało mi się wejść do tamtejszego kościoła. Podobno tamtejsza ołtarzowa figura czyni cuda.
Pierwszy dla mnie już uczyniła.
- Rozpoczęła nowy sezon wycieczkowy ;)

Wycieczka rozpoczęła się gdy od razu po wyjściu z auta, Olka (moja siostrzenica) wlazła w psią kupę. Aż popłakałam się ze śmiechu :P
Atmosfera dzięki temu wydarzeniu była wręcz genialna :D

A zakończyło się na tym, jak Olka krzyczała na cały kościół, że chce śpiewać razem z "Panem Księdzem - Chwała na wysokości".
Ponieważ trafiłyśmy do kościoła na chwilę przed rozpoczęciem mszy, Olka wyczaiła księdza i musiałyśmy szybko się ewakuować :P
Przez kolejne pół godziny był płacz "ja chcę śpiewać z Panem Księdzem" i śpiewanie w aucie "Chwała na wysokości, a pokój na ziemi" :D
Po drodze nowe ple golfowe, wielka pluszowa Myszka Mickey, która miała siedzieć w szopie nad rzeczką, a której wcale tam nie było, puste rowy, w których kiedyś za czasów starych wycieczek pasły się krowy, jasny labrador, kiedyś przywiązany do ściany, teraz siedzący w kojcu, nowe osiedle na zakręcie przed Tąpadłem... i wiele innych.

Potem było ciacho i herbatka.
Olka to twardy i marudzący zawodnik, ale wyprawy z nią zawsze są zaskakujące i pełne uśmiechu.


Krajobrazy szybko się zmieniają.
Tylko ludzie stoją w miejscu.
Czasem dlatego, że trudno im zrobić krok do przodu.
Może się boją, a może nie chcą.
Może nie umieją, a może nawet nie wiedzą, że czasem trzeba ruszyć z miejsca.
Dla własnego dobra.

4 komentarze:

Silesian Wanderer pisze...

Mmmm.. Tąpadła, Kiełczyn i inne pozornie uśpione wioski w cieniu Ślęży, jednak krew w nich krąży, ale bez pośpiechu, płynie wewnętrznym rytmem wiejskiego życia regulowanym przez pory dnia i roku.
Jest w nich jakaś pozytywna siła która przyciąga, zwłaszacza wiosną .. białe sady i żółte pola rzepaku .. eh już niedługo :)

galazinka pisze...

Tak. Te tereny żyją własnym życiem.
Ale jakimś takim innym niż te odleglejsze.
Tu, pod Ślężą czas się zatrzymał dawno temu.

galazinka pisze...

A rzepaki też mają inny odcień żółci.

Silesian Wanderer pisze...

Pamiętam, że zapach ogniska na pewno był inny pod Ślężą od tego z Gór Sowich. Zapewne kwestia różnego drewna, ale też sama ziemia nadaje powietrzu tu i tam różną woń.
A Wrocław pachnie grilem z balkonu ;)