niedziela, 12 grudnia 2010
koniec tygodnia
Zarobiłam dziś trochę kasy.
Nic nadzwyczajnego, ale w porównaniu do "dziwnej pracy" to i tak sporo.
Nie wiem co mi sprawia ostatnio większą przyjemność - jej zarabianie czy wydawania.
Wpierw przychodzi euforia zakupów, potem wyrzuty sumienia...
Żeby znów przejść do ciułania...
Ciułanie w okresie przedświątecznym zdecydowanie się nie sprawdza.
Z malowania i grafik można jednak zarabiać.
Dziś Olka przywiozła od swojego Tatusia kilka worów z prezentami.
Lego z pingwinami, stajnie z konikami, puzzle, kasę fiskalną, żyrafę i całą masę innych...
Nie wiem kto bardziej się z nich cieszył. Ja jako ciocia, czy ona :P
Czekoladki były dobre.
Dziś nowy dzień.
Może trochę jaśniej niż wczoraj, a może tylko mi się wydaje.
Zobaczymy jutro.
Pochłonie mnie szara rzeczywistość i może załatwi wszystkie sprawy za mnie.
Nie miałabym nic przeciwko...
Powyżej fotka z przyjazdu Kasi Lech do Polszy z zimnej, nieprzebytej Finlandii...
25 czerwca, więc trochę przeterminowane :P
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz