wtorek, 31 sierpnia 2010
wiem
Wiem, że nic nie wiem.
Zmęczona jestem.
Jutro kolejny dzień przeprowadzki...
Jeszcze nie wiem gdzie.
Chyba wrócę na chwilę do domu i będę czekać na info w sprawie pracy.
Ciężkie dni ostatnio...
Wiem, że wszystkiemu można sprostać i wszystko jest łatwe. trzeba tylko spróbować.
Ostatnio chodzi mi po głowie wiele rzeczy.
Dużo myśli o tym co zdarzyło się w ciągu ostatnich, przełomowych 5 mies.
O przeszłości również.
Wiem, że zmieniam się z każda chwilą.
Zauważyłam u siebie totalny brak emocji, w niektórych sprawach...
Dziwne nie? Ja i brak emocji?
Tak - doszło do tego, że jeżeli dochodzi do trudnej sytuacji jakiejś innej osoby niż Ja - Ja nic nie czuje.
I jest mi to nawet obojętne...
Tak.
Dużo się zmieniło.
Za to w wielu innych momentach czuję więcej niż kiedyś.
Choć tak na prawdę nie wiem co to znaczy - czuć.
Ile jeszcze spotkam osób, które przyjdą na chwilę, zatrzęsą moją ziemią o odejdą?
Jak bardzo każde kolejne trzęsienie ziemi będzie mi odbierało moje dawne Ja?
A może za dużo mówię..
Może nie powinnam mówić nic. Wtedy byłoby ok.
Wiem już, że im mniej się mówi, tym więcej jest to warte.
Słowa tak na prawdę mają małe znaczenie. Liczy się to, co się robi.
Mówiąc dużo, a nie robiąc nic, tak na prawdę utwierdzamy kogoś w przekonaniu, że to co mówimy jest mało istotne.
Lubię pisać. Lubię mówić.
Ale nie znaczy to, że to co mówię i piszę nie jest ważne.
Wręcz przeciwnie.
Nauczyłam się wybierać słowa i reagować na wszytko mniej emocjonalnie.
Nauczyłam się pokory, cierpliwości, spokoju i opanowania.
Nauczyłam się nie czucia, braku emocji i chłodu.
Nauczyłam się, że jestem energią i radością, której uwalniam z dnia na dzień coraz więcej.
Nauczyłam się rozmawiać. Tak na prawdę. Rozmawiać i słuchać.
Nauczyłam się uzewnętrzniać.
Nauczyłam się siebie.
I życzę tego każdemu, kto miał lub ma w tym wszystkim braki lub problem z nabraniem do siebie i innych dystansu.
Wiem, że niczego nie można przyspieszać, że wszystko przychodzi samo.
Samo z siebie. Słowa... i gesty...
Co ma być i tak w końcu będzie.
Wiem, że to co było zawsze pozostanie w naszym wnętrzu. Głęboko.
I nigdy, nigdy nie minie. Choćby wrzucił Cię ktoś do pralki i chciał na siłę z Ciebie wydusić wszystkie uczucia i wspomnienia...
Wiem, że słońce świeci, a chmury płyną wciąż do przodu z sekundy na sekundę zmieniając kształt. Tak jak ja.
Wiem, że inni też zmieniają kształty, nawet jeśli tego nie chcą.
Zmieniają też kolory. Zrzucają warstwy.
Wiem, że warto czekać, choćby nie wiem jak bardzo nie jesteśmy pewni jutra.
Wiem, że wybaczać i kochać, to 2 największe wartości.
Wiem, że człowiek tak na prawdę może być szczęśliwy tylko wtedy gdy przestanie uciekać od siebie.
Wiem, że jak już siebie odnajdzie i dojdzie z sobą samym do porozumienia, wówczas będzie mógł wypełnić swoje życie byciem z druga osobą.
Wiem, że bardzo trudno jest żyć i podejmować wszystkie wyzwania.
Wiem, że śmierć przychodzi znienacka. Przychodzi i zabiera w najmniej oczekiwanym momencie. Wtedy nie można już nic zrobić i nic powiedzieć.
Zostajemy sami z sobą z ogromną pustką i żalem do końca życia.
Dlatego tak ważne są właśnie te wyzwania.
Czasem, gdy jesteś już szczęśliwy, przypadkiem dowiadujesz się, że Twój czas tutaj, zaraz może się skończyć. A Ty nie zrobiłeś jeszcze tylu rzeczy.
Nie pogodziłeś się z kimś, nie pojechałeś tu i tam, nie spełniłeś marzeń.
Gdy przychodzą do nas takie sytuacje, możemy ujrzeć w nich znak, że coś powinniśmy zmienić. Możemy ale nie musimy.
Kiedy jednak zobaczymy, że zmiany przyniosą nam coś lepszego, wówczas może się okazać, że tak na prawdę będziemy żyć jeszcze wiele lat.
Wiem, że mam ogromną odwagę i z dnia na dzień nabieram jej coraz więcej.
Łykam ją z powietrzem.
Wiem, że nie muszę się niczego bać.
Bo nic nie jest straszne.
Nic nie jest złe.
Nic nie jest gorsze od siebie samego.
Fot. Malvina
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz