piątek, 17 października 2008

* mój pierwszy...


Mój pierwszy wpis na blogu powinien chyba coś wyrażać.
Może stare, ale ważne dla mnie...


*
Dziś jadłam kapuśniak. W nowej miseczce made in ceramika Bolesławiec, zakupionej w Karpaczu, smakowała jak góralska kwaśnica.
Małe niepozorne rzeczy, a zmieniają smak całej potrawy. Dziwne.
Tak samo mam z herbatą, kawą, kakao. Każde z nich ma swój kubek,
w innym smakuje jak coś zupełnie innego.
Może ludzie tez są tak podani.
Za każdym razem smakują inaczej.
Zmienia się tylko opakowanie.

Kolekcjonuję kubki, filiżanki. Każda inna, jedyna w swoim rodzaju.
Z różnych krajów, miast, sklepików. Nietuzinkowe. Klasyczne, ceramiczne.
Herbaty też, choć najczęściej kupowane na tym samym stoisku w Hali targowej.
Sypane, czarne, białe, aromatyzowane.
Jakby tak kogoś podaromatyzować to może byłby innym człowiekiem.
Podobno ludzie się nie zmieniają. Ja wciąż naiwna myślę inaczej.
Anóż to ja mam rację a nie większość? Odp. raczej się nie doczekam, bo nie ma.
Samotności też raczej się nie zabije. Jak już się zalęgnie to tak trwa.
W niektórych wsiąka jak rozlane mleko.
Jest szalona, jak za krótki koc z "poetyckiego" filmu.
Jak już się raz na nią zachoruje to już nie ma odwrotu. Można tylko zabijać czas.
Można też zdusić ją w sobie i cieszyć się tym co się ma, być po prostu szczęśliw
ym


gałązki

Brak komentarzy: