poniedziałek, 24 maja 2010
Pan Szewc
Czy Pan Szewc tak na prawdę był szewcem?
Nie pamiętam.
Mam jakąś kolejną lukę w pamięci.
Pojawiają się one coraz intensywniej.
Coraz częściej nie pamiętam tego co było przed chwilą.
W kwietniu 2008 roku w Środzie Śląskiej był Pan Szewc ze swoim psem.
Miał w swoim zakładzie punkt ksero. Nieczynny.
Zawsze wierny pies wszędzie mu towarzyszył.
Kochał swego pana miłością bezwarunkową, taką jaką darzył go jego właściciel "Pan Szewc".
Pan Szewc znał się na historii miasta i okolic, był sympatycznym i dumnym człowiekiem. Pamiętam, że jak szedł, to kiwał się tak dziwnie na boki.
Kiedyś znów go odwiedzę. Jeśli będę miała ku temu okazję.
Tacy ludzie jak on uczą nas żeby trwać przy tym co się na prawdę ceni w życiu, przy tym co jest ważne. Pokazują nam, że czasami marzenia są ważniejsze od wszystkiego innego.
Dobrzy ludzie.
Niosący bezinteresowną pomoc.
Cieszący się z każdego miłego słowa, gestu, uśmiechu.
Podający chętnie pomocną dłoń i przyjmujący ją od kogoś innego.
Tacy ludzie nie ranią, nie krzywdzą, nie szydzą i zawsze pozostają na swym stanowisku. Wierni zasadom. Nigdy i pod żadnym pozorem nie rezygnują z tego co jest dla nich najważniejsze.
Na prawdę warto utrzymywać kontakt z dobrymi ludźmi
W piątek była 2ga rocznica śmierci mojej Babci.
Jak ten czas wbrew pozorom szybko leci...
Teraz się tak wydaje.
Tamten rok był dla mnie niekończącym się koszmarem ciągnącym się niemal całe życie.
Myślałam, że będzie trwał wiecznie. A teraz... teraz mam wrażenie, że to był 1 dzień.
1 zły sen.
Teraz śnię inny.
Jaki? Jeszcze nie wiem, ale zaczął się równie nieciekawie.
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz